Joga i slow
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Joga i slow

środa, 15 marca 2017

Natalia J. Kraus

"Slow" to ostatnio bardzo modne słowo. I nic w tym dziwnego, bo wszyscy mamy już dosyć "fast". Jak przełączyć się na wolniejszy tryb życia i odzyskać czas dla siebie? Okazuje się, że joga może być tutaj bardzo pomocna.

Zacznijmy od tego, co to w ogóle znaczy żyć "slow"? Oczywiście pierwsze skojarzenie to "żyć wolniej". Ale "slow" ma znacznie szerszy kontekst. Chyba najlepszą definicję ujęła w swoim bestsellerze "Slow life. Zwolnij i zacznij żyć" Joanna Glogaza: "Slow life to życie w zgodzie ze sobą, a nie życie na pokaz […] to życie we własnym tempie. Zwalniamy, by zająć się tym, co dla nas ważne". Właściwie nic dodać, nic ująć. Problem polega na tym, jak zwolnić i co to właściwie znaczy "w zgodzie ze sobą"?

W zgodzie ze sobą

"Żyć slow" dla każdego będzie oznaczało trochę coś innego. Bo slow to manifestacja indywidualizmu. To niepodążanie za ślepym tłumem, to przeciwstawianie się bezmyślnemu naśladowaniu wszystkich trendów i mód. To świadome wybieranie tego, co rzeczywiście nam się podoba, co sprawia nam radość i co powoduje, że zaczynamy naprawdę ŻYĆ. A nie tylko funkcjonować na autopilocie: dom-praca-dom-praca-dom. Łatwo powiedzieć, prawda? Ale przecież rachunki, kredyt, dziecko, mąż, kot, ogródek, klub mam, i co tam jeszcze. Gdzie tu ten czas na slow? Właśnie chodzi o to, żeby się zatrzymać i spojrzeć na wszystko wokół z uważnością. Poczuć i być. Wtedy możemy się dowiedzieć, czy naprawdę sprawia mi radość uprawianie ogródka, czy chcę tylko zaimponować sąsiadce? Czy dziecko naprawdę wymaga tak ścisłej kontroli i tylu dodatkowych zajęć, czy jeśli dam mu trochę wolności, będziemy wszyscy bardziej szczęśliwi? Czy wydaje mi się, że tylko pracując w korporacji spłacę kredyt na dom, czy może gdybym zajęła się czymś, co kocham, pieniądze pojawiłyby się w wystarczającej ilości? A może brakuje mi czasu na spacer z ukochanym? A może lubię samotne wieczory z książką i kubkiem herbaty, choć nie przypominam sobie, kiedy taki wieczór ostatnio miałam?

Zacznij od obserwacji swojej rzeczywistości. Oddychaj i odczuwaj wszystko, co pojawia się w ciele. Zwolnij. Puść choć trochę wszystkie sznurki. Świat nie przestanie istnieć, jeśli odpuścisz kontrolę i wysiądziesz z pędzącego donikąd autobusu. Jeśli nie potrafisz znaleźć motywacji i wydaje ci się, że "nie zasługujesz" na zwolnienie lub po prostu "nie możesz sobie na nie pozwolić" to pomyśl, że twoje dzieci będą cię naśladować. Czy chcesz, aby w przyszłości też pędziły donikąd? Czy wolisz, żeby żyły w zgodzie ze sobą, szczęśliwe, świadome i wolne? Jeśli ty się tego nauczysz, będziesz mogła pokazać im, jak żyć.

Jak zacząć?

Załóżmy zatem, że już wiemy, jak ma wyglądać nasze "życie slow". Co teraz? Proponuję zacząć od minimalizmu. Ograniczenie obowiązków do minimum da ci przestrzeń na to, aby zagospodarować swój czas na nowo. Jak to zrobić? Mistrzem w minimalizacji życia jest Leo Babauta. Amery-kański bloger i autor światowych bestsellerów radzi, aby zacząć od uświadomienia sobie, że "już wystarczająco dużo posiadasz". Zaraz, zaraz, ale co to ma wspólnego ze slow? No właśnie bardzo dużo! Ponieważ żyjemy w świecie bombardujących nas reklam i komunikatów "kup lepszy samochód, weź szybką pożyczkę, wyjedź na egzotyczne wakacje, must have tego miesiąca to…" - tak naprawdę jesteśmy niewolnikami pieniądza. Pracujemy za dużo i za długo, aby zarabiać na wszystkie te "chciejki", które ktoś nam włożył do głowy, bo wydaje nam się, że wtedy będziemy lepsi, fajniejsi, no a na pewno szczęśliwsi. Czy rzeczywiście?

Okazuje się, że za najszczęśliwszego człowieka na świecie uznano pewnego mnicha tybetańskiego, którego mózg emitował bardzo wysoką, nieodnotowana dotąd w literaturze naukowej, liczbę fal gamma mających decydujący wpływ na pamięć, uwagę i samoświadomość. Zaobserwowano u niego także większą niż średnia aktywność w lewej korze przedczołowej uczestniczącej w pozytywnym myśleniu i odczuwaniu szczęścia. Czy ów mnich ma cztery Porsche, willę z basenem i młodą kochankę? Nie. Ma coś znacznie cenniejszego. Potrafi żyć w zgodzie z sobą samym i co za tym idzie, celebrować szczęście we własnym wnętrzu.

Ale wróćmy do meritum. Chciej mniej. Naczelne hasło zen. Dla filozofii slow równie ważne. Zatem zrezygnuj z części zobowiązań, niepotrzebnych spotkań, uprość plan dnia do minimum, aby odnaleźć swój oddech. To podstawa. I ćwicz swój umysł codziennie w kontemplacji zadowolenia z tego, co już masz. To wszystko wokół jest wystarczająco dobre.

Naucz się odpoczywać

Amerykański pisarz i biznesmen, Stephen Covey, który jest ekspertem od zarządzania ludźmi, używa często metafory piły. Wyobraź sobie, że musisz opiekować się lasem i codziennie ścinać chore gałęzie drzew. Jeśli cały czas poświęcisz na siarczyste piłowanie, jak myślisz, na jak długo starczy ci piła? Musisz znaleźć czas, aby ją naostrzyć, prawda? Tak samo jest z twoim organizmem. Póki mamy 20, 30 lat wydaje nam się, że możemy pracować bez przerwy. Instytucja niedzieli już dawno wyparta została przez zakupy w centrach handlowych lub dodatkową pracę domową. A przecież nasz organizm musi kiedyś się zregenerować. I nie wystarczy mu 10 minut dziennie na powitanie słońca lub medytację.

Jeśli w tym momencie pomyślałaś "ale ja nie mam na to czasu", to znaczy, że potrzebujesz odpoczynku bardziej, niż myślisz. Twoje ciało musi przestawić się z fazy aktywności w fazę regeneracji. Inaczej szybko wpędzisz się w stan wypalenia, depresji i przewlekłego zmęczenia. Świadomy odpoczynek to esencja slow. Na początek proponuję wyłączyć internet. Ha! Zaskoczona? Że co? Internet? Co ma do tego internet? A no właśnie bardzo dużo. Przekonałam się o tym sama, kiedy pewnego dnia zepsuł mi się router i nagle wbrew swojej woli zostałam pozbawiona dostępu do sieci. Nagle okazało się, że mam tak dużo czasu, że właściwie nie wiedziałam, co mam z nim zrobić. Dodam, że na co dzień jestem osobą niesamowicie zapracowaną i mimo minimalizacji obowiązków, funkcjonuję z organizerem w dłoni.

Slow joga

Joga o tym wszystkim mówi od dawna. Ale nie wszyscy kojarzą jogę z życiem slow. Joga to asany dla wielu, dla innych sposób na stres, dla jeszcze innych forma rehabilitacji. I super. To też joga. Ale nie tylko. Fundamentem jogi są jamy i nijamy. Wśród nich jest santosa, czyli praktyka polegająca na akceptacji chwili obecnej i umiejętności cieszenia się nią. Pięknie i mądrze opisała to Iza Racz-kowska: Umiejętność obserwowania własnych myśli i praktyka skupienia na chwili obecnej popełniane wciąż i wciąż zaowocują prawdziwym i szczerym zadowoleniem. Jedno-znacznym odczuciem radości i spokoju. Prawdziwą praktyką santosy. Patańdżali w "Jo-gasutrach" (JS II.42) pisze, że z praktyki santosy rodzi się nieprzebrana radość. Prawdziwe i szczere uczucie radości wynikające z wolności, z akceptacji rzeczywistości i z poczucia sensu.

Ta praktyka sama w sobie powinna być celem niejednego z nas. Dzięki niej okazuje się, że nasze życie przestaje być ciągłym oczekiwaniem, karą czy permanentną walką. Przestaje być uciążliwym dążeniem do czegoś. Dzięki niej okazuje się, że wszystko, co konieczne - już mamy, a każdy dzień staje się nie tyle drogą, ile celem. I to jest właśnie esencja slow. Prawdziwe zatrzymanie i radość z bycia.

Wolniej, wolniej…

Na koniec krótka historyjka z mojego życia (było to kilak lat temu, zanim zaczęłam żyć slow): Tego dnia jak zwykle wybiegłam z domu w ostatniej chwili, ze śniadaniem w ręku, truchtem pędząc do tramwaju, nerwowo spoglądałam na zegarek. Po drodze minęłam starszą panią, która szła tak wolno, jakby zastanawiała się nad każdym swoim krokiem. Dobiegłam do przejścia dla pieszych...czerwone. Stoję, stoję, denerwuję się coraz bardziej i wypatruję, czy z daleka nie widać już tramwaju. W tym czasie starsza pani dobrnęła do przejścia dla pieszych i stanęła obok mnie. Zielone... Znów pędem ruszam i biegnę na przystanek, choć tramwaju jeszcze nie widać. Stoję, czekam, staram się wypatrzeć w oddali światełka nadjeżdżającego pojazdu. Są... widzę... nareszcie! Tramwaj podjeżdża na przystanek. Już chciałam wskakiwać do drzwi, gdy nagle spostrzegłam ową starszą panią, która ustawiła się przede mną i weszła spokojnie do tramwaju. Coś mnie tknęło. Ta kobieta zamiast biec na przystanek i nerwowo spoglądać na zegarek, po prostu najspokojniej w świecie przyspacerowała sobie tutaj, po drodze kontemplując każdy krok. Efekt końcowy? Weszła przede mną do tramwaju i z pewnością czułą się teraz znacznie szczęśliwsza i spokojniejsza....

Pośpiech to domena naszych czasów. Dziś "szybciej" oznacza "lepiej". Rano pędzimy do autobusów i tramwajów, albo stoimy w korkach, nerwowo naciskając na klakson, jakby to coś miało przyspieszyć.... potem wbiegamy do pracy, wchodzimy do windy, na której naciskamy przycisk służą-cy do szybszego zamknięcia drzwi, potem pracujemy cały dzień, realizując wszystko "na wczoraj", po pracy biegniemy do domu, albo najpierw jeszcze odbieramy dzieci z przedszkoli, szkół, potem zakupy, obiad, ogarnięcie domu.... ufff... godz. 21. Za chwilę po obejrzeniu jakiegoś kiczowatego serialu położymy się spać. Ale tylko po to, żeby rano znów przyłączyć się do ogólnoświatowego wyścigu po.... no właśnie, po co? Na pewno nie po szczęście. Może po pieniądze, po karierę, po uznanie szefa.... ale nie po czas dla siebie, dla najbliższych, po własne szczęście.

W manifeście stowarzyszenia Slowfood czytamy: Jesteśmy niewolnikami prędkości i wszyscy ulegliśmy podstępnemu wirusowi, jakim jest szybkie życie (fast life), które burzy nasze przyzwyczajenia, zakłóca naszą prywatność w domach i zmusza nas do objadania się Fast Food'ami. By być godnym swej nazwy - Homo Sapiens - musi wyzbyć się prędkości zanim zredukuje nas ona do rzędu gatunków zagrożonych wymarciem. Nieustępliwa obrona spokojnej materialnej przyjemności jest jedynym sposobem przeciwstawienia się globalnemu szaleństwu szybkości. Odpowiednie dawkowanie pewnej zmysłowej przyjemności i powolne, długotrwałe zadowolenie mogą ochronić nas przed zaraźliwą wielością mylącą szaleństwo z wydajnością.

Tak.... nie jest łatwo zwolnić. Nie mówię nawet o rezygnacji z wyścigu, tylko po prostu o zwyczajnym zwolnieniu. Mam pomysł - spróbujmy chociaż zacząć od pójścia na przystanek spacerowym krokiem? Po drodze może się okazać, że drzewo przed naszym blokiem ma już pierwsze wiosenne pączki, kot sąsiada wyleguje się na parapecie w słońcu i jego futro tak pięknie lśni, ptaki śpiewają o tym, jak cudownie jest na świecie, a w kałuży na chodniku odbija się cały magiczny świat, który jest tuż obok nas. Wystarczy tylko chcieć go dostrzec. Zwolnij....szkoda dnia!

Bibliografia:

- J. Glogaza, Slow life. Zwolnij i zacznij żyć, Kraków 2016.

- L. Babauta, Minimalizm. Żyj zgodnie z filozofią minimalistyczną, Gliwice 2013.

- I. Raczkowska, W poszukiwaniu radości, magazyn Joga nr 4 (2013).

Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

ABC Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
ABC Jogi
ABC Jogi
Wyszukiwarka Szkół Jogi

JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
sklep
Asany - Pozycje jogi
Zapytaj eksperta
Wiktor Morgulec
joga dla początkujących

Nauczyciel jogi wg. metody B.K.S Iyegara w Centrum Joga Żoliborz w Warszawie, w którym odbywają się codzienne zajęcia oraz weekendowe warsztaty jogi.

Partnerzy Portalu