Od jogi do medytacji. Rozmowa z dyrektorką gimnazjum i nauczycielką jogi - Elżbietą Marcińską.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Od jogi do medytacji. Rozmowa z dyrektorką gimnazjum i nauczycielką jogi - Elżbietą Marcińską.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Paulina Szpargała

Przygoda z jogą i medytacją może spotkać każdego, bez względu na wiek, płeć czy wykonywany zawód. Tym razem o źródłach swoich inspiracji opowiedziała nam Elżbieta Marcińska, na co dzień zarządzająca placówką oświaty oraz prowadząca zajęcia jogi w Świdnicy i Dzierżoniowie.

1. Kiedy w Twoim życiu pojawiła się joga? Jak doszło do tego spotkania?

Pierwsze otarcie się o jogę zdarzyło się w dzieciństwie. W biblioteczce domowej odkryłam Malinę Michalską . Dziecięcy zachwyt nad zdjęciami pięknej pani w przedziwnych pozycjach był tak olbrzymi, że pamiętam to wrażenie do dziś. Natomiast na dobre, joga pojawiła się w moim życiu 8 lat temu, po długich miesiącach spędzonych na intensywnym treningu siłowym. To był czas, kiedy poczułam się niezbyt dobrze w swoim ciele. Jestem solidnie zbudowana i tej solidności oraz siły zaczęło mi jeszcze przybywać, zmieniał się sposób poruszania i pewnego dnia patrząc w lustro stwierdziłam, że (o zgrozo!) rzeczywistość rozjechała się mocno z moim własnym wyobrażeniem kobiecości. I tak to właśnie, w poszukiwaniu kobiecości, elastyczności i gracji trafiłam na zajęcia jogi. :)

2. Jak wspominasz swoje pierwsze kroki na macie? Było lekko, łatwo i przyjemnie?

Pierwsze zajęcia to była ashtanga i nie był to efekt świadomego wyboru, ale raczej brak wyboru - tylko takie były w okolicy. Na stanęłam z głębokim przekonaniem, że po taaaaaakiej zaprawie na siłowni to ja tu będę sobie beztrosko fruwać! Szybciutko okazało się, że moja siła i wytrzymałość są zupełnie gdzie indziej niż akurat było potrzeba, że ćwiczenia aerobowe nijak się maja do pięciu Powitań Słońca A, plus (ratunkuuuu!- kto to wymyślił???) pięciu powitań B; a w psie z głową w dół zwyczajnie konam. Dałam sobie wtedy trzy miesiące "na przetrwanie", czas do podjęcia wiążącej decyzji. Już po miesiącu wiedziałam, że to jest TO!

3. Na co dzień pełnisz funkcję dyrektora szkoły, uczysz także jogi - jak udaje Ci się to pogodzić?

Na szczęście są to zajęcia, które nie zazębiają się czasowo. Pracuję w szkole dziennej, w gimnazjum, więc z reguły o godz. 16 nie mam kim zarządzać ;). Zajęcia jogi prowadzę w tygodniu wieczorami i w sobotę rano. Na szczęście są to zajęcia, które zazębiają się na innych płaszczyznach. bardzo pomaga mi w byciu dyrektorem, tu jest mój czas na oddech, na całkowite wyłączenie się ze spraw szkolnych i co najważniejsze - złapanie dystansu. Uwielbiam ludzi, którzy (z własnej, nieprzymuszonej woli!) przychodzą na zajęcia, ogromnie się cieszę i jestem im wdzięczna, że są, że mogę im towarzyszyć, być obok, kiedy przełamują swoje własne ograniczenia i wręcz wyrastają im skrzydła! To mnie bardzo motywuje, dodaje energii i rano wracam do szkoły ze "świeższą głową", a często i nowymi rozwiązaniami, które się rodzą gdzieś w przelocie, jakby przy okazji.

Pracuję w trzech różnych miejscowościach, a w czwartej mieszkam i trochę uciążliwe bywa przemieszczanie się pomiędzy nimi (odległości 20-30km), ze względu na czas, który trzeba wygospodarować i mieć w zanadrzu, bywa, że godzę to wszystko nie-wiadomo-jak, rzutem na taśmę i wtedy, niestety, cierpi moja . Wstaję o 4.30, żeby mieć na nią czas i ten czas to konieczność. Ale zdarza się, że koniecznością jest dłuższy sen :). Moim marzeniem jest jedno miejsce, w którym mogłabym połączyć wszystkie swoje aktywności, czyli własna szkoła jogi, ale póki co, rzeczywistość wokół tego marzenia mnie przerasta.

4. Co zainspirowało Cię do nauczania jogi?

Jestem z rodziny nauczycielskiej i przysłowiowego belfra mam we krwi. Z wykształcenia jestem chemikiem, a z tzw. nauczycielskiego odzysku (czyt. studia podyplomowe pedagogiczne) matematykiem. I to wszystko w temacie niewiele z jogą ma wspólnego. Wspólny z nauczaniem jogi może być : praca głosem, umiejętność pracy z grupą, zasady demonstracji, pewna elastyczność w przekazie, czyli modyfikowanie, dobór metod w zależności od tego co się aktualnie zadziało na sali (w odróżnieniu od kurczowego trzymania się planu) itp. Pewnie ze względu na ten warsztat, zostałam pewnego dnia powołana przez grupę znajomych do nowych zadań. Stało się to niedługo po tym, jak rozpoczęłam swoją własną praktykę. Spotykaliśmy się wówczas w grupie tzw. czterdziestek w sali Ośrodka Sportu i Rekreacji w Świebodzicach (skąd pochodzę) praktykując ashtangę pod okiem Piotra - ucznia Basi Lipskiej. Po roku, nauczyciel zrezygnował z powodów osobistych z prowadzenia zajęć, a nam żal się było rozstawać - z jogą i ze sobą nawzajem.

To był rok 2008, w małym mieście, ani w jego okolicach nie było nikogo chętnego w zamian - poszukiwania nowego prowadzącego okazały się bezskuteczne. I wtedy grupa stwierdziła, wskazując na mnie - ty się tym zajmij. Pewnie dlatego, że byłam jedynym jakimkolwiek belfrem w zasięgu ręki. I tak stałam się jogowym wolontariuszem. Natychmiast przyszła świadomość własnej niewiedzy, za nią kursy, warsztaty i wyjazdy wakacyjne i intensywna praktyka własna w Wałbrzyskiej Szkole Jogi u Lilianny Piotrowskiej. A potem nadszedł jeden z najważniejszych okresów w rozwoju nauczycielskim ( i nie tylko ), czyli dwuletnie studia podyplomowe na wrocławskiej AWF "Psychosomatyczne Praktyki Jogi" kierowane przez prof. Leszka Kulmatyckiego. Świebodzicka grupa rozeszła się w międzyczasie, ale atmosfera naszych spontanicznych spotkań pozostała w mojej pamięci.

5. A kiedy pojawiła się Vipassana?

To było właśnie na studiach podyplomowych, które rozpoczęłam w 2010 roku. Program tej pierwszej edycji był bardzo bogaty: w praktyce asan uwzględniał różne rodzaje jogi, pranajamy, jak również praktykę pratyahary, dharany, czy dhyany czyli medytacji. I wówczas, po raz pierwszy, pomiędzy różnymi tradycjami, ścieżkami, sposobami medytacji, usłyszałam o Vipassanie. I zakiełkowało. Najpierw przekonanie, że już pora włączyć medytację w codzienność. Potem nadeszły poszukiwania grupy i nauczyciela, takiego na dobre i na złe. Okazało się, po przewertowaniu dostępnych ofert, miejsc, sposobów, że to właśnie sposób nauczania Vipassany jest w Polsce (i na świecie) świetnie zorganizowany i jest tym, czego wydawało mi się wówczas, że potrzebuję. Potem był wyjazd wakacyjny z Wiktorem Morgulcem. A ponieważ mam skrzywienie zawodowe - pedagogiczne i dużą wagę przywiązuję do ogólnie rozumianych relacji nauczyciel - uczeń, które w wydaniu Wiktora były perfekcyjne, a on sam często i chętnie mówi o wpływie Vipassany na jego życie, stwierdziłam - pora jechać właśnie tam i sprawdzić, co mnie to przyniesie. W sumie, okres dojrzewania do wyjazdu trwał ponad dwa lata.

6. Jak wspominasz 10-dniowe odosobnienie? Warto było podjąć to wyzwanie?

Bez cienia wątpliwości - warto! Kursy Vipassany są świetnie zorganizowane, dopracowane w każdym detalu, nie ma tam miejsca na rzeczy przypadkowe, począwszy od tak istotnej sprawy co się zjada i kiedy, poprzez cały plan dnia, tematy kolejnych wieczornych wykładów, a skończywszy na najbardziej istotnych - nauczycielach. To wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażenie i przede wszystkim zapewniło mi poczucie bezpieczeństwa i pomogło zaufać technice.

Dość rygorystyczne zasady przestają ciążyć, kiedy się poczuje na własnej skórze, jak bardzo ważne jest to narzędzie, pomagające w całym procesie. Jestem introwertykiem, więc bycie w samotności i w milczeniu stało się prawie błogosławieństwem. O wiele bardziej dokuczał mi brak kontaktu z bliskimi i, ku mojemu zdziwieniu, brak słowa pisanego. Nie miałam pojęcia, że jestem nałogowym czytaczem! Nie jest łatwo mówić o tym wszystkim, bo jest to bardzo osobiste doświadczenie, niby mieszczące się w jakiś wspólnych, ogólnoludzkich ramach, ale dla każdego zupełnie inne. Zachęcam wszystkich do podróży z Vipassaną. Jak twierdzi mój ulubiony mówca Jacek Walkiewicz - “w życiu, w sferze komfortu nic się nie zdarza". Kurs Vipassany jest z pewnością dla każdego wyjściem poza własną sferę komfortu. A po powrocie, niby wszystko jest takie samo, ale już zupełnie inne...

7. Co sądzisz (również z pedagogicznego punktu widzenia) o kursach medytacji Vipassana dla dzieci? Aktualnie organizowanych wyłącznie za granicą, a w planach także i w Polsce.

Żyjemy w czasach, kiedy rzeczywistość wkoło nas zmienia się w zawrotnym tempie. Trudno jest dziś powiedzieć dziecku: " Zrób tak i tak, a wszystko się ułoży", "Naucz się tego i tamtego, a będziesz miał świetną pracę" i wziąć za to pełną odpowiedzialność. Dlatego ważne jest, abyśmy jako dorośli, wyposażyli dzieci w narzędzia, w umiejętności, które pomogą im w radzeniu sobie z obecnym tempem życia i tempem zmian. Joga (a w tym medytacja ) daje takie narzędzia. Z doświadczenia wiem, że, aby dotrzeć do dzieci, szczególnie tych młodszych, trzeba najpierw dotrzeć do rodziców, bo to oni będą podejmowali decyzję, czego dziecko ma się uczyć i jakich umiejętności nabywać.

Jestem spokojna o kwestie organizacyjne kursów dziecięcych Vipassany, profesjonalizm osób prowadzących, czytelność finansowania itp. Jednak mam wątpliwości w kwestii uczestników. Może się zdarzyć, że zawężą się one do grona dzieci medytujących i praktykujących jogę rodziców. Bo jak przekonać innych rodziców, że warto? Nie ma w naszym kraju, w naszej kulturze tradycji medytacji, nie jest powszechny zwyczaj bycia ze sobą w ciszy. Oczywiście to nie oznacza, że nie należy podejmować jakichkolwiek działań. Z pewnością temat jest aktualny i bardzo ważny. Jednak myślę, że oswojenie I udomowienie go, będzie wymagało czasu i cierpliwości oraz dobrze zaplanowanych działań.

8. Co daje Ci siłę/wsparcie w trudnych chwilach/ kryzysach?

Wsparcie dają mi ludzie, bywa, że nieświadomie, a tylko swoja obecnością, po prostu dlatego, że są, i tacy, jacy są. Jednak nie zawężałabym tego wyłącznie do chwil trudnych. Równie ważne jest też wsparcie i akceptacja dla tego, co robię, w chwilach ogólnie rozumianego sukcesu, powodzenia, czasu, kiedy jestem na tzw. zielonej ścieżce (tutaj jako wspieracz mój syn jest zawsze w gotowości i niezastąpiony).

Bywa, że wsparcie przychodzi zupełnie nieoczekiwaną drogą. Na przykład przez słowo pisane. Od kilku miesięcy na mojej prywatnej liście przebojów książkowych znajduje się " - Archetyp Dzikiej Kobiety w mitach i legendach". Autorka, Clarissa Pinkola Estes, w jednym z rozdziałów rozważa, jak to się dzieje, że życie wilków jest takie harmonijne i podaje 10 zasad pomagających taką harmonię osiągnąć:

"1. Jeść.
2. Odpoczywać.
3. Wędrować.
4. Być lojalnym.
5. Kochać dzieci.
6. Błąkać się w świetle księżyca.
7. Nadstawiać bacznie uszu.
8. Pilnować kości.
9. Kochać się.
10. Często wyć."

Podążając za autorką, na kryzysy polecam pkt.10. A dołączając powyższe poczucie bycia w stadzie, trudne chwile z pewnością nie potrwają zbyt długo. :-)

9. Czy masz jakieś ulubione powiedzenie/ złotą myśl?

"Jeśli nie wejdziesz do lasu, to nic ci się nie przydarzy i nigdy nie zaczniesz tak naprawdę żyć." - C.P.Estes

10. Twoje ulubione asany to: viparita karani (wersja na wałku, przy ścianie).

Elżbieta Marcińska pracuje jako dyrektor Gimnazjum im. Unii Europejskiej w Lutomi Dolnej. Zajęcia jogi prowadzi w Klubie "Condizione" w Świdnicy oraz "Piękni i zdrowi" w Dzierżoniowie.

Rozmawiała: Paulina Szpargała
paulina@joga-joga.pl

Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Ludzie Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi