Próbuję być joginem. Wiktor Morgulec z cyklu sylwetki jogi Cz 2.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Próbuję być joginem. Wiktor Morgulec z cyklu sylwetki jogi Cz 2.

czwartek, 24 marca 2011

Julitta Klama

Kolejna część rozmowy z Wiktorem Morgulcem - dyplomowanym nauczycielem mogą wpłynąć na codzienne życie osób świeckich i czy jogin i nauczyciel jogi to jedno.

fot. Jolanta Suszko-Adamczewska

Jak i medytacja wpływają na twoje codzienne życie? Czy starasz się podążać ośmiostopniową ścieżką jogi?

Staram się, wychodzi różnie. Myślę, że nie można być prawdziwym joginem nie dbając o yamy i niyamy, tym różni się od szkoły cyrkowej, gdzie wykonuje się różne zwariowane figury.

Zanim Patanjali zdefiniował ośmiostopniową ścieżkę jogi, 300 lat wcześniej Budda nauczał ośmiostopniowej szlachetnej ścieżki wiodącej do wyzwolenia. Podobieństwo pomiędzy tymi dwoma naukami jest uderzające. Kilkaset lat po śmierci Buddy jego nauka zaczęła być mieszana, zanieczyszczana przez ludzi innymi wierzeniami. Gdy zaczęli mieszać technikę pracy z umysłem z różnymi elementami religijnymi, to przestała ona przynosić efekty. Myślę że Patanjali próbował uratować elementy nauk Buddy, pozbierać do kupy i opisać swoimi słowami i tak powstały Yoga sutry.

Czy w trakcie pobytów w Indiach lub Nepalu zainteresowała cię głębiej duchowość hinduizmu czy buddyzmu?

Interesowałem się tym już w Polsce, zanim zacząłem podróżować. Bardziej mnie te buddyjskie wątki interesowały, ale też nie mogłem znaleźć rzetelnych informacji, trafiałem na mnóstwo sprzecznych wykluczających się często i teorii. W Polsce nie spotkałem wtedy żadnej osoby, która byłaby w stanie spójnie mi to wytłumaczyć.

Hinduizm w ogóle mnie nie pociągał z całą ta przerysowaną symboliką i mnogością bóstw. Całkiem nie mój klimat, od razu miałem do tego duży dystans i traktowałem to z przymrużeniem oka. Z czasem zrozumiałem, że jest to system religijny, powiązany ściśle z systemem kastowym, instytucjonalizacją i uwiarygodnieniem bardzo niesprawiedliwego systemu społecznego, który po dziś dzień funkcjonuje i ta religia jest jego częścią. To mnie kompletnie nie interesowało.

A jednak jest bardzo ściśle związana z hinduizmem, większość praktykujących ją hindusów wybiera duchową ścieżkę rozwoju… U nas joga traktowana jest trochę jak gimnastyka, tam joga jest drogą do "wyzwolenia". Czym według Ciebie różni się jogin hinduski od jogina europejskiego?

Większość Hindusów na słowo joga uśmiecha się i kiwa głową, ale żeby praktykować to nie za bardzo. A jako ścieżką wiodącą do wyzwolenia to naprawdę garstka ludzi podąża. Nie znam zbyt wielu joginów. Poznałem osobiście w życiu, w Indiach jedną osobę praktykującą jogę, którą mógłbym określić śmiało mianem jogina. Spotkałem za to wiele osób i nauczycieli, łącznie z sobą samym, które joginami z różnym skutkiem próbują być.

Czy nie masz wrażenia że od nauczycieli jogi również oczekuje się czegoś więcej, niż od pozostałych zjadaczy chleba? Pewnych być może stereotypowych zachowań, dyscypliny moralnej, wyrzeczenia się materialnych aspektów życia ? Często uczniowie są oburzeni gdy widzą swojego nauczyciela jogi w super samochodzie, jedzącego mięso lub z butelką wódki. Co o tym myślisz?

Jeśli ktoś stara się podążać ścieżką yam i niyam chcąc nie chcąc odróżnia się w tych czasach od innych. Bycie nauczycielem w pełnym tego słowa znaczeniu - uczenie 8 stopniowej ścieżki w jej wszystkich aspektach bardzo zobowiązuje. Uczenie asan bez podstaw yam i niyam jest uczeniem zaawansowanej technologicznie gimnastyki.

A co z Brahmacharyją, życiem w czystości, celibacie?

Jestem maksymalnie świecki: mam żonę i czwórkę dzieci. Są dwa rodzaje ludzi: osoby świeckie tak jak my i tu prokreacja, zakładanie rodziny jest jak najbardziej wskazane. I są mnisi, którzy zrzekają się wszystkiego w tym aktywności seksualnej. I co ciekawe - jedni nie mogą żyć bez drugich. Nie może być mnichów bez osób świeckich: mnich nie może: nic posiadać, uprawiać, hodować, leczyć, pracować - dlatego osoby świeckie utrzymują mnichów. Bycie mnichem zobowiązuje - to skrót do wyzwolenia. Jedni dzielą się tym co mają i praktykują - dzielenie się z innymi, inni zrzekają się wszystkiego praktykują stan ciągłej uważności, medytują: ćwiczą wdzięczność i pokorę, służą społeczeństwu nauczając. To jest niesamowita symbioza społeczna.

Czy medytacja jest odpowiednia dla osób świeckich?

Osoby świeckie jak najbardziej powinny medytować, oni też wynoszą z tego wiele benefitów. Budda uczył zarówno osoby świeckie jak i mnichów.

W trakcie poprzedniej rozmowy mówiłeś o tym, że medytacja zmieniła twoje życie. Wielokrotnie uczestniczyłeś w wyjazdach na Vipassana i szeroko ją propagujesz. Co medytacja może zmienić w życiu osoby świeckiej?

daje zrozumienie tego co się dzieje, bo nawet jeżeli jest we mnie mnóstwo niedoskonałości, a jest, to widzenie pewnych mechanizmów, które się dzieją w środku, zrozumienie ich i świadomość - to już jest dużo. To też daje klarowność kierunków w których się podąża. Człowiek inaczej błąka się i szuka po omacku. Nie wystarczy intelektualne rozumienie tego, bo można znaleźć je w wielu książkach i publikacjach. Zupełnie czym innym jest realne doświadczenie tego.

W też kluczowy jest element doświadczenia. Trwając w pozycjach przeżywamy ten cały dyskomfort, różne pojawiające się emocje, trudności. Obserwujemy i zaczynamy rozumieć - przynajmniej na intelektualnym poziomie. Z tego rozumienia wynika większa akceptacja tego co nam się dzieje. Gdy coś wydarzy się nie po naszej myśli, nawykowo reagujemy napięciem, pojawiają się nerwy. Vipassana daje jeszcze głębsze spojrzenie na to. Regularnie praktykując przestajemy się utożsamiać z naszym szczęściem czy nieszczęściem. Zaczynamy patrzeć na to szerzej, poza: ja, moje, mnie etc. Medytacja umożliwia patrzenie na świat z bardzo różnych punktów widzenia, nie tylko z mojego. Oczywiście i w jodze i w Vipassanie kluczem jest regularna praktyka - przestaje się ćwiczyć - wracają stare uwarunkowania, złe nawyki, problemy, cierpienie w różnej postaci.

Czym wobec tego jest dla Ciebie ?

Dla mnie osobiście joga z jaką mamy do czynienia to jest znakomity sposób na dobrą kondycję psycho- fizyczną. Pomaga w skoncentrowaniu uwagi, zachowaniu zdrowia i sprawności. Najtrafniejsza według mnie definicja

w tym wydaniu jakie mamy w Polsce, w Europie jest przystankiem z którego można iść dalej, szukać dalej.

Czy na swoich zajęciach umożliwiasz uczniom dalsze poszukiwania: próbujesz wprowadzać elementy medytacji, pranajamy czy filozofii jogi?

Kiedy z Justyną Wojciechowską zakładaliśmy nasze szkoły jogi, stwierdziliśmy, że skupimy się na asanach bo inne aspekty jogi są bardzo osobistym odkrywaniem. Jeżeli ktoś ćwiczy asany, z czasem zaczynają pojawiać się różne inne rzeczy. Na wyjazdach z prowadzimy ćwiczenia oddechowe.

Co się pojawia?

Znam osoby, które zaczęły praktykę jogi od asan, traktując ją jako gimnastykę, a z czasem odstawiali mięso. Coś się w człowieku budzi, jakaś chęć poszukiwania. Niektórzy zatrzymują się na tym etapie i traktują jogę instrumentalnie, jako sposób na schudnięcie lub pozbycie się jakiejś dolegliwości lub bólu. A niektórzy zaczynają poszukiwać, podążają gdzieś dalej i mam wrażenie że ten szczery wysiłek, który wkładamy w tę praktykę, gdzieś człowieka prowadzi -w pozytywną stronę. Wiele osób praktykujących jogę wcześniej czy później trafia na kursy Vipassany, czy innych technik pracy z umysłem.

Ty również jesteś wegetarianinem. Czy na tę decyzję wpłynęła joga i zasada ahimsy?

Wegetarianinem jestem od dawna, zaczęło się kiedy miałem 16 lat i pracowałem w masarni… (śmiech)

Nie wierzę!

Kiedy miałem 16 lat rodzice powiedzieli mi, że jeśli chcę jechać gdzieś na wakacje, to muszę sam na to zarobić. Wtedy moja ciocia, która jest lekarzem załatwiła mi pracę u znajomego, który założył w garażu punkt pakowania próżniowego wędlin i mięsa. To był przełom po komunie, rok 1990 czy 1991, kiedy te wszystkie biznesy prywatne zaczęły się rozwijać i te opakowania próżniowe w Polsce to była nowość.

Kiedy zaczynałem pracę jadłem mięso. Byłem wtedy z Jagą, wegetarianką i muszę się przyznać, że byłem wobec niej często nieprzyjemny, dokuczałem jej na tle tego niejedzenia mięsa.

Musiała być załamana twoją nową pracą… (śmiech)

Nie tylko ona… Trafiłem do tego garażu, gdzie w warunkach urągających wszelkim zasadom higieny kroiliśmy i pakowaliśmy wędliny w próżniowe torebeczki. Wytrzymałem tam tydzień czasu i przez ten tydzień nie zjadłem nic, chociaż tam mogłem opychać się mięsem do woli. Nic tam nie tknąłem.

Skąd ta przemiana? Z pewnością wiedziałeś skąd się bierze mięso? (śmiech)

Pamiętam, że kilka lat później wybuchła wielka afera: pracownicy firmy mięsnej wykrawali zgniłe części wędlin i przepakowywali je do tych samych torebek, myli wędliny które pokryły się zielonym nalotem i wkładali je z powrotem do paczek. My robiliśmy dokładnie te same rzeczy. Przeterminowane mięso myliśmy i ścieraliśmy zielony nalot, odkrajaliśmy to co zgniło a potem znowu się to pakowało w torebki i wysyłało do sklepów. Pamiętam jak raz szambo wlało się do garażu i trzeba było szlauchem myć to mięso. Była też taka szwedzka maszyna do robienia pasztetu, która wszystko mogła zmielić i my tam wrzucaliśmy wszystko: kości i resztki. Po przemieleniu wszystko wyglądało super.

Wysłałabym tam wszystkich mięsolubnych (śmiech). Czy to była wystarczająca motywacja żeby całkowicie rzucić jedzenie mięsa?

Jeszcze przez jakiś czas wmawiałem sobie że będę jadł kurczaki i ryby, bo z nimi nic się nie da zrobić, ale to trwało zaledwie parę miesięcy.

Ale muszę przyznać że wtedy to niejedzenie mięsa nie było spowodowane szacunkiem dla zwierzaków, empatią. Po prostu zobaczyłem, że to jest totalny syf. I jakoś tak samo przyszło. Tak, że cioci zawdzięczam mój wegetarianizm i bardzo dziękuję (śmiech).

Jak na to zareagowała rodzina, bliscy ?

To były inne czasy. Wtedy nawet większość punkowców "nie- politycznie poprawnie" wsuwała mięso. Z początku rodzice potraktowali to jako jakąś przejściową fanaberię. Mój wuj lekarz ostrzegał, że mogę od tego umrzeć, po kliku latach jak jeszcze żyłem, że będę chorował, jak się okazało że choruję rzadziej niż reszta porządnych mięsożerców, że pewnie będę bezpłodny. W końcu po narodzinach kolejnego dziecka wuj wyluzował i już nie wracaliśmy do tych tematów. Po jakiś 10 latach nawet Babcia przestała mnie zapraszać na "zupę bez mięsa, tylko z cielęcinką".

Jak widać żyjesz i masz się dobrze (śmiech). A co myślisz teraz? Czy twój wegetarianizm ma także podłoże etyczne?

Z czasem człowiek uwrażliwia się. U mnie to przyszło po jakimś czasie. Teraz aspekt niekrzywdzenia jest dla mnie kluczowy -ale nie było tak prawie 20 lat temu.

Znany już jesteś jako propagator diety wegetariańskiej, założyłeś wegetariański portal www. kuchnia-kuchnia.pl, wydałeś płyty DVD "Kuchnia wegetariańska", na wyjazdach z jogą podajecie tylko wegetariańskie potrawy…

Kiedy zaczęliśmy robić z Justyną Wojciechowską wyjazdy z jogą, okazało się że ogromnym problemem jest dobre jedzenie wegetariańskie. Zaczęliśmy zatrudniać kucharzy wegetariańskich. Na jeden z pierwszych wyjazdów wzięliśmy Piotrka Ważyńskiego "Juniora". Okazało się potem, że niektórzy zaczęli jeździć z nami nie ze względu na , ale na to jedzenie.( śmiech) Potem zawiązaliśmy kontakt z Tomkiem Gulińskim, Piotrkiem Henschke i Ewą Dobek.

Na naszych wyjazdach, jak ludzie przez tydzień pojedzą takie jedzenie i poćwiczą to autentycznie mnóstwo osób zmienia sposób odżywiania. Przekonują się osobiście jak dobre jest to jedzenie i jak wspaniale można się po nim czuć. Potem uczestnicy zawracali ciągle głowę tym naszym kucharzom (śmiech) pytając: A jak się to robi, a jak tamto? Dlatego na wyjazdach wprowadziliśmy kursy kuchni wegetariańskiej.

Jak zrodził się pomysł na portal www.kuchnia-kuchnia.pl?

Zorientowałem się też, że na portalu joga-joga jednym z najczęściej odwiedzanych działów były działy kulinarne. Stwierdziliśmy, że skoro tak to się fajnie rozwija to zrobiliśmy portal kuchnia-kuchnia poświęcony tematyce zdrowego odżywiania.

Sama nazwa nie sugeruje tego, że portal jest wegetariański…

Dotarło do mnie, że część ludzi bardzo niechętnie reaguje na słowo: wegetarianizm i wegetariańskie. Większość portali, z którymi się stykałem, poświęconych tematyce wegetariańskiej - na mnie działała lekko odpychająco - dużym nasyceniem ideologii. A co dopiero dla ludzi, którzy mają ten temat głęboko wyparty. Zdałem sobie sprawę, że promowanie tego nie może się odbywać w tej ideologicznej otoczce bo to przynosi przeciwny efekt. Wymyśliliśmy że nasz portal będzie w 100% wegetariański, w możliwie dużej części wegański, ale kompletnie nie będziemy się z tym obnosić. Ważne że jest to zdrowe jedzenie, uważam że ten kierunek jest jak najbardziej właściwy. Ludzie dopiero po jakimś czasie orientują się, że tam nie ma mięsa.

A czy ty próbujesz przekonywać kogoś do diety wegetariańskiej?

Ja nie próbuję nikogo przekonywać, sam nie podejmuję tego tematu - to samo się broni. Kiedyś czasami robiliśmy projekcje filmów "wegetariańskich", ale myślę że to ma odwrotny skutek, bo te filmy obrazy w tych filmach są bardzo okrutne i ludzie reagują wyparciem - nie chcą na to patrzeć.

Zgadzam się z tobą. Czy również swoje dzieci wychowujesz w myśl ideologii wegetariańskiej - na diecie bezmięsnej?

Moje dzieci są praktycznie wegańskie, synek miał bardzo dużą alergię na wszystko, więc cała Żaden lekarz nie potrafił pomóc. Moja żona Karolina przeczytała chyba wszystkie o alergiach i cała rodzina musiała się przestawić na wegańskie odżywianie na 2 lata. Jedliśmy głównie ryż, cebulę, olej ryżowy i kalafior. Alergia przeszła Niketanowi po tej diecie.

A co jeśli któregoś dnia twoje dzieci będą chciały jeść mięso? Dasz im wolny wybór?

A co jeżeli twoje dziecko będzie chciało wziąć nóż i obciąć kotu ogon? To jest to samo.

Masz rację…

Nie ma takiego tematu. Dzieci są wrażliwe, wiedzą co jest dobre, a co złe. Widzą sprzeczność, pytają: jak to, kotek i piesek są dobre a krowa zła, że się ją zjada? Dzieci widzą tę sprzeczność, ale ona jest zakłamywana przez dorosłych. Potem pojawiają się też reperkusje w innych sferach życia wypiera się niektóre rzeczy i w ten sposób osłabia się psychika dziecka, bo dziecko nie może dokonać wyboru czy coś jest dobre czy złe. Dzieci są świadome. Mój synek nawet w szkole przekonuje koleżanki do niejedzenia mięsa (śmiech). Obracam się w towarzystwie ludzi dla których to jest normą. Dla mnie większym zdziwieniem jest jak ktoś je mięso niż jak nie je. Chodzi o pewną wrażliwość, ludzie którzy jedzą mięso żyją w pewnym fałszu, nie chcą się z tym skonfrontować, wypierają to. Jestem pewien że większość ludzi widząc zabijane i męczące się zwierzę absolutnie nie akceptują tego. A jednak odsuwają to, wypierają. To jest kompletna hipokryzja.

Dlatego uważam, że najlepiej jest promować wegetarianizm w sposób pozytywny: zachęcać smacznymi potrawami i pozytywnym oddziaływaniem na zdrowie.

A czy ty starasz się zdrowo odżywiać? Satwiczna dieta jest dosyć restrykcyjna. Jaki styl odżywiania polecasz osobom praktykującym ?

Proste wegetariańskie posiłki. Nigdy nie praktykowałem satwicznej diety i nie będę. Lubię kiszoną kapustę, pikle i inne zakazane, "niesatwiczne" smakołyki. W domu gotuję bardzo rzadko, w kuchni rządzi moja żona, która świetnie gotuje, ale tego nie lubi. Wyjazdy z jogą gdzie gotują nasi super kucharze to prawdziwa uczta.

Rozmawiała: Julitta Klama

Fotografie: Jolanta Suszko-Adamczewska www.7sensesphoto.com

Autorka: Julitta Klama



Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Ludzie Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi