Nie tylko wyciszenie. Michał Wolak
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Nie tylko wyciszenie. Michał Wolak

środa, 29 października 2008

Michał Wolak

Kiedy ludzie słyszą, że regularnie medytuję, reagują zdziwieniem. Ta forma modlitwy kojarzy się zazwyczaj na dwa sposoby. Po pierwsze z zakonami kontemplacyjnymi i praktyką lectio divina, czyli z czytaniem i rozważaniem Pisma Świętego. Po drugie z medytacją buddyjską, przez niektórych od razu traktowaną z podejrzliwością. Zdarza się też, że ludzie w ogóle nie wiedzą o co chodzi - i ta sytuacja jest dla mnie najsmutniejsza.

Pierwszy raz z techniką medytacyjną spotkałem się na treningu relaksacyjnym. W trakcie zajęć osoba prowadząca powiedziała: Teraz będziemy wykonywać następujące ćwiczenie. Znajdźcie sobie ładnie brzmiące słowo, bez znaczenia, np. bim-bam czy bam-bam i powtarzajcie je w myślach przez 15 minut. Trudno mi było uwierzyć, że taka prosta czynność może tak odprężyć człowieka. Dla mnie to było duże odkrycie. W końcu znalazłem sposób na to, by nie tylko zrelaksować ciało, ale też umysł. Spokój, który wtedy przychodzi, jest porównywalny z poczuciem wyspania się po kilku zarwanych nocach. Po tamtym doświadczeniu chciałem kontynuować medytację. Tak się znalazłem w krakowskiej grupie medytacji chrześcijańskiej.

Siedzenie w ciszy
Spotykamy się raz w tygodniu, w pomieszczeniach krakowskiego KIK. W czasie godzinnego spotkania - dwa razy po 25 min - siedzimy w ciszy, z przerwą na rozprostowanie kości i mięśni. W pokoju, w którym jesteśmy, nic się nie dzieje. Z przodu stoi świeczka i ikona, w którą można się wpatrywać. Ale my raczej tego nie praktykujemy. Większość zamyka albo przymyka oczy, żeby świat zewnętrzny nas nie rozpraszał. Mamy też dzwonek - a właściwe gong przywieziony z Japonii przez kolegę - po to, żeby wiedzieć kiedy zacząć i skończyć. Zawsze ktoś jest odpowiedzialny za pilnowanie czasu. W naszej grupie z reguły jest to ta sama osoba. Mówi, że już się przyzwyczaiła i nawet nie potrzebuje zegarka.
Każdy z nas siedzi tak, jak jest mu wygodnie. Najczęściej są to pozycje zbliżone do kwiatu lotosu albo siedzenia japońskiego (na piętach). Ale można też siedzieć na krześle, jak jeden z naszych kolegów, który ma problem z kolanem.
Ułożenie całego ciała ma wpływ na to, jak się oddycha, a oddech podczas medytacji jest bardzo ważny, jest bowiem łącznikiem między ciałem i duszą. Znaczenie ma też ułożenie rąk. Niektórzy kładą otwarte dłonie na udach, inni łączą kciuk i palec wskazujący.
W jodze ten gest ma jakieś znaczenie, ale dla mnie jest to po prostu bardzo praktyczne. Zaobserwowałem, że kiedy trzymam palce blisko siebie, to w momencie gdy myśli uciekają, dzieją się dwie rzeczy: albo zaczynam mocno ściskać place (to jest sygnał, że jestem napięty, coś mnie stresuje), albo się rozjeżdżają (co znaczy że przestałem być skoncentrowany). To działa tak samo jak np. różaniec: przesuwasz paciorki, które przypominają, że go odmawiasz. Gesty wykorzystywane w medytacji służą przypomnieniu tego, co się robi.
Każdy z nas też ma jakąś technikę medytowania. Albo liczymy oddechy, albo powtarzamy jakieś zdania czy słowo z Pisma Św.: Amen, Alleluja, Maranatha czy Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną. Każdy ma swoje - to trochę taka osobista tajemnica… Ważne jest skupienie na tym jednym, wybranym słowie czy formule.
Istotną inspirację zaczerpnąłem od Jana z Wałłamu, wschodniego mnicha żyjącego w XX w., który napisał, że sercem modlitwy jest uwaga. Mniej ważne jest to, w jaki sposób się modlimy, ważne jest, czy robimy to z uwagą. Ten, który jest w nas
Przeczytałem kiedyś genialne dzieło teologa niemieckiego Gisberta Greshake-a Wierzę w Boga Trójjedynego.
Według autora my, chrześcijanie, wierzymy w Boga, który ten świat przenika, wierzymy w Boga, który jest w drugim człowieku, ale często zapominamy o Bogu, który jest w nas, w naszym sercu. A przecież Duch Święty w nas mieszka. Medytacja jest dla mnie ścieżką do Tego, który we mnie jest. Staję wobec Boga, który się wymyka wszystkim próbom nazwania, określenia, zobrazowania etc. Nie potrafię nazywać tego doświadczenia. Mogę próbować, ale zawsze mam świadomość, że będzie to bardzo ułomne. Każdy opisze takie doświadczenie inaczej. Mimo to jest coś wspólnego dla wszystkich medytujących - doświadczenie wzrostu, wewnętrznej integracji i pokoju. Tak wynika z naszych rozmów i dyskusji, które często prowadzimy po wspólnych medytacjach. Bo okazuje się, że dusza nie jest uwięziona w ciele, jak chciał Platon, tylko - w jakiś sposób - stanowi z ciałem jedność. Bóg stworzył mnie jako jedno, razem z moimi ciałem, emocjami, psychiką, myślami, i duszą.

Świadomość siebie
Dzięki medytacji mam poczucie większej integracji wewnętrznej i większą samoświadomość. To na pewno wpływa na moje funkcjonowanie w innych obszarach życia. Ale nie jest tak, że siedząc w pracy, księgując jakieś faktury czy spotykając się z kimś myślę: "o, to jest owoc medytacji". Po prostu jestem sobą, moje doświadczenia, również te medytacyjne, mnie budują. Ponadto nauczyłem się relaksować i odpoczywać. A jest to przecież umiejętność potrzebna nam wszystkim, tak bardzo na co dzień zabieganym.
Jedna ze szkół medytacyjnych mówi, że medytacja to nie tylko wyciszenie, ale też metoda pracy nad emocjami. Przyznam szczerze, że dla mnie to też jest ważny wymiar. Mam coraz większą świadomość moich emocji, co sprawia, że łatwiej mi nad nimi panować. Załóżmy, że poirytowała mnie jakaś sytuacja. Wtedy potrafię siąść na 10, 15 minut i spokojnie się zastanowić, dlaczego ktoś mnie zdenerwował. I muszę powiedzieć, że w większości wypadków udaje mi się szybko znaleźć powód, najczęściej nie w tym kimś, ale w sobie samym. Wtedy jest szansa na zrozumienie sytuacji, przebaczenie drugiej osobie i lepsze poznanie siebie.
To co mi daje medytacja na tym emocjonalnym poziomie, można nazwać "owocami duchowymi". Jeśli lepiej poznaję siebie, swoje słabości, to także lepiej funkcjonuję. Nie jest to równie widoczne jak na przykład czterdziestodniowy post, ale też zmienia podejście do ludzi, a przede wszystkim do siebie samego. Pozwala lepiej poznać siebie, a co za tym idzie - akceptować.
"Miłuj bliźniego, jak siebie samego" - medytacja pokazuje mi sens tego przykazania. Bardzo dużo ludzi - i to mogę powiedzieć przede wszystkim o sobie - nie kocha siebie samych. Cierpną nogi, czoło swędzi
Każdy z naszej grupy, medytuje nie tylko podczas wspólnych spotkań, ale również w domu. Doświadczenia większości pokazują, że medytując samemu, z jednej strony jest łatwiej wytrwać, ale z drugiej - trudniej. Medytacja w grupie daje inne doświadczenie. W domu często jest pokusa, żeby wcześniej skończyć, bo już jestem zmęczony, bo coś tam muszę zrobić, a poza tym jak się siedzi bez ruchu przez 25 minut, to wszystko zaczyna boleć. A jak się jest w grupie, to się czeka do tego dzwonka… Bo wstyd tak wstać… Wspólnota pomaga i daje szansę przekraczania siebie. Co z tego, że swędzi mnie czoło i jest niewygodnie? Przecież jeszcze dzwonka nie było, trzeba siedzieć.
Rzeczywiście jest tak, że fizyczna przeszkoda jest pierwszą trudnością jaka się pojawia i nie wszyscy - już na tym pierwszym poziomie - dają radę. Dla mnie również na początku trudniejsza była fizyczna niedogodność niż problem z myślami i rozproszeniami. Medytuję regularnie, od około półtora roku, i dalej ciało mówi, że to jest trudne. Z czasem jednak człowiek nabiera wprawy, już wiem, jak usiąść w miarę wygodnie. Wtedy kwestia rozproszeń i podążania za myślami staje się ważniejsza.

Szukamy duchowości
Na liście mailingowej jest nas ok. trzydzieści osób, z których na spotkania przychodzi ok. siedem, osiem. Myślę, że to jest dużo. Każdy z nas pracuje, większość ma rodziny, małe dzieci, niektórzy wyjechali z kraju, w takiej sytuacji nawet jedno spotkanie w tygodniu jest dużym zaangażowaniem.
Nazywamy się grupą medytacji chrześcijańskiej i przychodzą do nas chrześcijanie. Oczywiście istnieją grupy różnych innych medytacji, ale to jest odmienny sposób podejścia i doświadczenia. Niemniej jednak popularność tych grup pokazuje, że ludzie mają potrzebę pogłębienia duchowości. Widać to w księgarniach, na pólkach jest coraz więcej książek o mistycyzmie.
Czasem impulsem do podjęcia poszukiwań są właśnie buddyści - jak na początku wspomniałem - kojarzeni z medytacją. Ale myślę, że warto szukać tego, co my, chrześcijanie, mamy do zaproponowania, warto na nowo odkrywać to, co już jest w naszej tradycji, ale z różnych powodów zostało zapomniane. Dla mnie medytacja jest właśnie jedną z takich praktyk.
Ośrodkiem, który nas wspiera, jest klasztor benedyktynów w Lubiniu pod Poznaniem, gdzie czasem jeździmy na sesje medytacyjne. Raz w roku spotykamy się z osobami medytującymi z całej Polski podczas szkoły medytacji organizowanej przez World Christian Community for Meditation (www.wccm.pl). Organizacja ta została oficjalnie uznana przez Watykan jako stowarzyszenie świeckie.

Michał Wolak

Artykuł ukazał się w Miesięczniku Katolickim List. 10. 06.2008
dziękujemy autorowi za zgodę na zamieszczenia artykułu
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Joga i Medytacja
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi