NIE dla jogi na olimpiadzie- wypowiedzi nauczycieli jogi z całej Polski.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

NIE dla jogi na olimpiadzie- wypowiedzi nauczycieli jogi z całej Polski.

poniedziałek, 29 września 2008

Pomysł, aby uczynić jogę dyscypliną olimpijską wywołał duży oddźwięk wśród nauczycieli. Swoimi opiniami podzielili się Jurek Jagucki, Małgosia Madej, Kasia Pilorz, Ilona Konrad, Magdalena Nowaczyk, Adam Bielewicz , Wiktor Morgulec, Bartek V. Niedaszkowski, Tomek Lis. Wypowiedzi są bardzo ciekawe i rozbudowane.

Zarówno Joga jak i Igrzyska Olimpijskie wywodzą się ze starożytnych cywilizacji. Joga jest jednym z indyjskich systemów filozoficznych nakierowanych na praktykę, dzięki której adept ma osiągnąć kontrolę nad poruszeniami umysłu i stan oświecenia - samadhi. Praktyka obejmuje wiele technik - jedną z nich są asany, czyli przyjęcie, pozostawanie i pogłębianie pozycji fizycznej sprzyjającej koncentracji. Asany oprócz umożliwienia wewnętrznej pracy z umysłem dają też efekty zdrowotne - siłę, elastyczność, wytrzymałość, koordynację, świadomość ciała, oraz mogą być dosyć widowiskowe.
W starożytnej Grecji Igrzyska, które odbywały się w Olimpii były czasem, w którym zaprzestawano wojen, aby oddać się rywalizacji sportowej. Igrzyska rozpoczynały się od złożenia przysięgi przez zawodników, że nie będą w zawodach dopuszczać się oszustw, że współzawodnictwo będzie czyste. Zwycięzca zdobywał wieniec laurowy i zdobywał sławę dla siebie i swojego miasta. Igrzyska przynosiły więc pokój, honorowe współzawodnictwo, rozrywkę i sławę.
Już na wstępie widać jak różne są idee praktyki jogi - nakierowanej na indywidualny rozwój wewnętrzny, w której nie ma współzawodnictwa - i Igrzysk, które były porównywaniem fizycznych umiejętności zawodników w celu zdobycia sławy i majątku.
Tak było kiedyś. Obecnie Olimpiada jest przede wszystkim elementem show biznesu związanym z potężnymi pieniędzmi, w której szczytna idea fair play pozostaje jedynie ideą. Mordercze współzawodnictwo wspomagane przez doping daje zawodnikom chwilową sławę oraz wielkie pieniądze. Niestety w sportach uprawianych wyczynowo z powodu przeciążania i nadużywania organizmu dla osiągnięcia zewnętrznych rezultatów mistrzowie szybko stają się pacjentami rehabilitantów i lekarzy.
Joga, która stała się bardzo popularna na zachodzie, też nie zachowała swoich idei. Uległa zachodniemu pragmatyzmowi i stała się w dużej mierze sposobem na utrzymanie dobrej kondycji psychofizycznej. Na szczęście oczywiste jest jej nakierowanie na rozwój indywidualny i wewnętrzny - harmonijny, prowadzący do poprawy jakości życia.
Ponieważ Joga ćwiczona na zachodzie nie ma korzeni sięgających kilku tysięcy lat, nie jest zakorzeniona w naszej kulturze, bywa wykorzystywana przez " innowacyjne" zachodnie umysły w sposób pozytywny, ale i negatywny - też dla robienia pieniędzy, (co zostało opisane w artykule) lub dla zaspokojenia czyjejś potrzeby wyróżnienia się, rywalizacji.
Istnieje wiele negatywnych skutków włączenia jogi do dyscyplin olimpijskich:

* Idea jogi zostanie całkowicie wypaczona. Będą to zawody nie z jogi a jedynie ze sprawności wykonania kilku pozycji. Promowane tu będą osoby nadelastyczne, które przez intensywny trening przygotowujący do olimpiady będą doprowadzały swoje i tak już wymagające wielkiej uwagi ciała do kalectwa. Sam znam kilka osób, które nadużywały swojej naturalnej nadelastyczności i obecnie w wieku 30 lat mają potężne problemy zdrowotne, które leczą za pomocą jogi. Joga olimpijska będzie jogą niszczącą.
* Podejrzewam, że z gimnastyczki akrobatyczne, które od dzieciństwa przedmiotowo i zadaniowo traktują swoje ciała, kolejnego dnia po zawodach w gimnastyce, z powodzeniem będą mogły występować w zawodach z jogi. Opanowanie kilku nowych figur nie będzie dla nich problemem. To pokazuje jak daleko takie zawody nie będą miały nic wspólnego z jogą. Może powinny to być zawody w gimnastyce inspirowanej pozycjami jogi, lub może słuszniej byłoby dołączyć do zestawu figur obowiązkowych w gimnastyce akrobatycznej kilku pozycji jogi.
* Będą to zawody widowiskowe, lecz podejrzewam, że bardziej na zasadzie parady dziwactw lub pokazu cyrkowego.
* Ewidentne jest tutaj biznesowe podejście do przedsięwzięcia twórców metody Bikram. Wprowadzenie jogi na olimpiadę jest po prostu kolejnym etapem rozwoju firmy.
* Żenujące będzie tytułowanie wygimnastykowanych zwycięzców zawodów tytułem mistrza. Pojęcie Mistrza Jogi funkcjonuje już od tysiącleci i oznacza osobę zrealizowaną wewnętrznie, która swoim życiem daje świadectwo, dokąd Joga prowadzi. Mistrzem dla wielu osób jest BKS Iyengar, Mistrzem jest Ramana Maharishi i ich mistrzostwo zdecydowanie nie polega na zakładaniu nogi za głowę.
* Pozytywnym efektem będzie rozpropagowanie jogi, jej większa popularność, lecz niestety odbije się to negatywnie na motywacji osób rozpoczynających praktykę. Coraz mniej będzie zainteresowania, czym jest joga, a coraz więcej osób będzie traktowało ją jako rodzaj gimnastyki lub fitnessu.

Jako nauczyciel widzę kolosalną różnicę w uczeniu osób dojrzałych, świadomych, że przyszły na jogę dla siebie, dla poprawy jakości swojego życia, i w uczeniu osób nastawionych fitnessowo. Jeżeli joga stanie się dyscypliną olimpijską, raz na cztery lata będziemy spotykali się z falą ludzi rozpoczynających praktykę pod wpływem wrażeń z zawodów. Iyengar twierdzi, że początkowa motywacja nie jest ważna, że dobra praktyka jogi nadaje właściwy kierunek poszukiwaniom. Wyzwaniem, które może przynieść dużo dobrego środowisku osób uczących i ćwiczących będzie potrzeba zachowania tak klarownej motywacji, praktyki i nauczania, aby pokazać osobom, które dowiedziały się o jodze z olimpiady, czym jest ona naprawdę, aby przekierować zainteresowanie gibkością ciała na zainteresowanie całościowym, harmonijnym, wewnętrznym rozwojem osobistym.
Zawodnicy mają 5 lat na przygotowanie się do zawodów, my mamy całe życie na zachowanie i pogłębienie integralności naszej praktyki. Wszystkim życzę powodzenia.

Adam Bielewicz
Joga! Centrum Adama Bielewicza, Warszawa
Z przykrością czytałam artykuł o możliwości wprowadzenia jogi na Olimpiadzie. Jestem zdecydowanie przeciwna takiemu jej traktowaniu. Na pewno nie chciałabym w niej z kimkolwiek rywalizować. Wystarczy mi, że w jodze rywalizuję sama ze sobą. W jodze szukam spokoju, wyciszenia, ukojenia, wglądu w siebie, poznawania siebie. Wyścigów życiowych mam dosyć. I to trzyma mnie przy praktyce jogi, to że nie potrzebuję się z nikim porównywać i udowadniać innym że lepiej od nich praktykuję. Myślę, że to właśnie jest największym atutem jogi, "nie ściganie się" z drugim człowiekiem. Jeżeli przestanie To istnieć, joga stanie się zwykłą dyscypliną sportową jakich wiele. Ta piękna, subtelna, wewnętrzna praca nad sobą, nad swymi słabościami przestanie istnieć. Myślę, że ci, którzy chcą by joga była jedną z dyscyplin sportowych nie rozumieją jej prawdziwej istoty, a ich praktyka jest jedynie fizyczna, bez zagłębiania się w swe wnętrze, w swój umysł i w swą duszę.
Ja na pewno takiej olimpijskiej jogi nie chcę.
Małgorzata Madej
www.madej.opole.pl

Zastanówmy się dlaczego tak jest…
Niezależnie od tego, co pomyśleliby sobie na ten temat Hindusi sprzed kilku tysięcy lat kładący podwaliny pod tę piękną starożytną sztukę, joga, która trafiła na Zachód musiała się w końcu znaleźć w tym położeniu, w jakim ją widzimy - pretendującą do medali olimpijskich. Starania o uczynienie jogi jedną z dyscyplin sportowych są prostą i nieuniknioną konsekwencją oddzielenia praktyki asan od pozostałych członów ośmiostopniowej ścieżki rozwoju duchowego. Zrobiliśmy to na Zachodzie naszymi własnymi rękoma. Być może dlatego, że taka jest natura ekstrawertycznego Zachodu, że łasy jest tylko na rezultaty dostrzegalne na zewnątrz. Rzecz w tym, że to, co dla nas stało się atrakcyjne jest efektem ubocznym z perspektywy pierwotnego przeznaczenia tych praktyk. A być może - chcielibyśmy się przy okazji również rozwinąć duchowo, tylko na drodze do przeszczepienia wyższych praktyk tak mocno osadzonych w umysłowości Wschodniej stoi różnica kulturowa - bariera w fundamentalnie innym niż nasze pojmowaniu konstytucji umysłu i miejsca jednostki w świecie?
Druga z przyczyn zaistnienia takiej - jak się wydaje - zaprzeczającej naturze jogi sytuacji to fakt, że nawet sama praktyka asan jest w różnych tradycjach jogi pojmowana rozmaicie. Na tej różnicy zasadzają się wszelkie złośliwości posyłane z jednej szkoły do drugiej w rodzaju - "skoki? - toż to fitness a nie joga". Albo: "co to za praktyka, że się tylko leży?" Co więcej - sądzę, że nawet w jednym i tym samym systemie można paść ofiarą rozdźwięku między różnymi podejściami w tej materii. Weźmy praktykę asan w metodzie Iyengara. O co tu chodzi? O zwiększenie zakresu ruchu i ogólnej sprawności, o to sławne maksimum będące dowodem najwyższego oddania praktykującego? Skoro tak, to po, co przyrządy i pomoce, czemu ma służyć leżenie na ławeczce, czy wałku? Moja próba znalezienia miejsca dla obu podejść byłaby następująca. Żarliwa praktyka, której efektem jest zakres ruchu i gracja, czyli to, co miałoby być przedmiotem oceny w zawodach, służy przygotowaniu ciała do większego udziału świadomości w praktyce. Miałoby posłużyć do uczynienia z ciała narzędzia rozwoju na poziomie mentalnym. Przekładając to na terminy anatomiczne - byłaby pracą głównie z układem ruchu. Podczas, gdy wszelkie przyrządy stanowiące dla naszych ciał nieodwołalną instancję w kwestii symetrii, prawidłowego kształtu odwołują się do umysłu, który stan ciała ocenia. Trwanie w pozycjach i praca z przyrządami w mniejszym stopniu angażują układ ruchu. Ciężar w tym rodzaju pracy przeniesiony jest na układ nerwowy. Okazuje się, że praca z umysłem i układem nerwowym pozwala na znalezienie właściwych proporcji, prowadzi do równowagi i harmonii. I w tym podejściu potrzebny jest pewien zakres ruchu, potrzebna jest fizyczna siła, niemniej wyraźne staje się, że osiąganie maksimum przestaje mieć znaczenie. Zaczyna być sztuką dla sztuki, pokazuje, że przekroczenie pewnej granicy prowadzi do pustych efektów z perspektywy rozwoju świadomości.
A, że te efekty nieuchronnie pojawiające się w wyniku praktyki ktoś chce zagospodarować w inny sposób - nie należy się ani dziwić, ani tym bardziej protestować. Skoro sami krzycząc do naszych studentów "maksimum" przyłożyliśmy rękę do ich powstania.
Katarzyna Pilorz
www.studiojogi.pl
Jeżeli joga stanie się dyscypliną olimpijską i doczekamy się medali za "psa z głową w dół" i siedzenie w lotosie, to już krótka droga do mistrzostw świata na przykład w medytacji, albo nawet w osiąganiu oświecenia samadhi. Już widzę wielkie telebimy, na których wyświetlany jest obraz mózgów podłączonych do elektroencefalografów, mierzących szybkość dochodzenia do stanu alfa lub teta. Jeżeli tą drogą zmierza fascynacja myślą i sztuką Dalekiego Wschodu, jaką niewątpliwie przeżywa świat - to boję się tego. Należy chyba już teraz zacząć chronić tę myśl, tak jak się chroni unikalną przyrodę i ginące gatunki.
Cieszę się, że "moja" joga, czyli Sivananda i OM Yoga, Joga w Życiu Codziennym, a nawet Ashtanga w Joga Klubie, odrzucają wszelkie formy konkurencyjności, ani nie zachęcają do dochodzenia do perfekcji w wykonywaniu asan. W naszych salach do ćwiczeń nie wieszamy luster i nie porównujemy się do nikogo. "Ćwiczymy ciało, aby nie przeszkadzało głowie" w osiągnięciu wyższej świadomości i spokoju. I mam nadzieję, że tak pozostanie.
Ilona Konrad
www.jogaklub.pl
Bardzo trudno jest mi zrozumieć sam pomysł umieszczenia jogi wśród dyscyplin olimpijskich. To dlatego, że wywodzę się z tradycji jogi, gdzie nacisk kładziony jest właśnie na brak współzawodnictwa i pełną akceptację siebie takiego, jakim się jest i dążenia do doskonałości wewnętrznej.
W Ashtanga jodze, którą praktykuję, istnieje 6 serii asan, które różnią się od siebie poziomem zaawansowania. Jednak sam Guru metody Sri K. Pattabhi Jois mawia, że pierwsza seria jest dla wszystkich, druga dla nauczycieli, a pozostałe dla demonstracji. Demonstracje w Ashtanga jodze są bardzo popularne i mają na celu zachęcić obserwatorów do praktyki. Sama chętnie biorę udział w prezentacjach, ponieważ wtedy uczniowie mogą łatwiej zrozumieć mnie jako nie tylko nauczyciela, ale także jako osobę praktykującą i ciągle się uczącą, która zmaga się, tak jak oni, z własnymi niedoskonałościami... Jeśli joga na olimpiadzie miałaby zadziałać właśnie na zasadzie takich zachęcających prezentacji i miałaby rozpalić chęć wykonania pierwszego "wejścia na matę", to może rzeczywiście nie jest to taki zły pomysł...
Osobiście jednak muszę przyznać, iż być może jestem w stanie intelektualnie zrozumieć ten pomysł, to sercem daleko jestem od takiego zrozumienia. Swami Dharmananda, wspaniały mistrz, którego miałam szczęście poznać w Indiach, otwierał nasze codzienne spotkania krótką medytacją, którą chciałabym się na koniec podzielić. W pełni wyraża ona moje odczucie i przekonanie o tym, czym jest joga:
"Jestem szczęśliwy z sobą samym i bardzo z siebie zadowolony. Wszystko, czego potrzebuję jest we mnie, mam to już w sobie. Cieszy mnie to, co jest na zewnątrz, kocham to, ale jestem od tego niezależny. Jestem pełen i szczęśliwy wewnątrz. Jestem wyjątkowy. Jestem kwiatem, który rozkwita na swój jedyny i niepowtarzalny sposób. Dlatego nie ma powodu, żeby porównywać się, czy rywalizować z innymi. Nie muszę patrzeć na innych, bo sam jestem wyjątkowy, patrzę na siebie i swoje wnętrze. Tam jest wszystko, czego potrzebuję, wystarczy, że się na to otworzę."
Brahmani Magdalena Nowaczyk
www.surya-yoga.pl
Jako praktykujący jogę głównie w sekwencjach asan i czasami okazjonalnie praktykując pranajamę możemy dać się uwieść jej sportowemu podłożu - bo przecież czujemy się niejednokrotnie po takich sekwencjach podobnie jak po wysiłku w sportach np. spoceni, zdrowo pobudzeni, ożywieni. Jeśli mieliśmy wcześniej doświadczenie w jakiejś z dziedzin sportowych czy nawet rekreacyjnych (biegi, piłka, nożna, siatkówka, pływanie, czy choćby gra w kometkę, turystyczne kajakowanie itp.) bywa, że porównujemy także odczucia związane z rywalizacją czy stawianiem sobie kolejnych barier czy wyzwań np. rekordów z satysfakcją jaką miewamy gdy np. wykonamy w jodze jakąś niemożliwą do tej pory asanę lub wytrzymamy w jakiejś niewiarygodnie trudnej dla nas pozycji czy sekwencji , przekraczając swoje lenistwo, ospałość czy słabość. Nieraz po dobrze zrealizowanej, wymagającej sekwencji czujemy przez kilka godzin czy nawet kilka dni przypływ energii i impuls aby działać albo innym razem padamy ze zmęczenia - bardzo podobnie zareagować mogą sportowcy.
Również w jodze zdarzają się nam kontuzje i zranienia gdy zlekceważyliśmy lub przegapiliśmy próg swoich możliwości czy ograniczeń lub wymuszaliśmy na sobie i narzucaliśmy przez długie miesiące zbyt wymagające i przerastające nasze aktualne możliwości asany lub sekwencje asan.
Gdy oglądamy relacje z olimpiady czy podobne rangą mistrzostwa podziwiamy piękno niektórych dziedzin i ich niewątpliwy wymiar estetyczny - nie zapomnę pod jakim byłem wrażeniem podczas ostatniej Olimpiady gdy oglądałem stanie na rękach kilku zawodników tuż przed wykonaniem ich skoku wody z ich całym pięknem i skomplikowaniem ewolucji(salt, śrub itp.). A przecież patrzyłem na to jako osoba, która niemal codziennie od kilkunastu lat wykonuje pozycję Adho Mukha Vrksasanę ( stanie na rękach). Gdy demonstrujemy pozycje jogi - czasami układamy je w kolejności tak aby wydobyć w uczestniku wrażenia estetyczne a także podkreślić harmonię ciała i oddechu w trakcie wykonywanego wysiłku.
Jako absolwent akademii wychowania fizycznego (zanim rozpocząłem regularną praktykę jogi) i osoba lubiąca i praktykująca liczne dziedziny sportu i rekreacji przed rozpoczęciem praktyki asan a także nadal sięgająca po niektóre z nich np. pływanie, jazda na nartach czy kajakowanie (niegdyś wyczynowo) zauważyłem, że regularna i dobrze zharmonizowana praktyka jogi od wielu lat w pełni zaspokaja moje wszystkie potrzeby ruchowe a także taką przecież męską potrzebę podejmowania wyzwań i rywalizacji.
Więc możemy zauważyć tak wiele podobieństw jogi z rywalizacją sportową w dziedzinach olimpijskich i odpowiedzieć sobie na postawione pytanie: " Czy joga na olimpiadzie" - czemu nie?
Jednak jako osoba praktykująca nieprzerwanie ponad 25 lat jogę powiem Olimpiadzie "NIE"
Pamiętam swój udział w wielkim grupowym (było nas ok. 50 osób) pokazie dla widowni ponad 1000 osób w Cristal Palace w Londynie w 1994 roku podczas Europejskiej Konwencji Jogi Iyengara. Wykonałem tam pozycje o których wykonanie nigdy bym się nie posądzał (m.in. Raja Kapotasana), pamiętam kilkudniowy trening i mobilizację ale też cenę tej nadmiernej mobilizacji - uraz kolana dający mi dokuczliwości do dzisiaj. Mimo swoich już wtedy 13 lat z jogą nie ustrzegłem się chwili nieuważności - bo bardzo ważna była dla mnie "forma" - pokaz przed 1000 osobową publicznością, Guruji Iyengarem, mediami. Pamiętam też radość z tej prezentacji, oklaski i gratulacje - to jak bardzo chciałem dobrze "wypaść".
W jodze asana jest formą a ciało instrumentem a Iyengarowie podczas lekcji zadają pytanie: "czy chcesz być w sali gimnastycznej czy w laboratorium ciała oddechu i Umysłu"? Dlaczego?
Bo taka jest Joga!!! Czy robimy ją aby "powściągać poruszenia umysłu czy aby się zaprezentować i wypaść?
Z kim rywalizujemy? Kto jest przeciwnikiem? Czy to osoba obok na macie czy nadmierne poruszenia twojego umysłu. Zdałem wiele swoich nauczycielskich egzaminów i wiem z czym się zmagałem w czasie prezentacji przecież bardzo wymagających sekwencji. A egzaminatorzy nie oceniali jak wypadłem. Zmagałem się w przygotowaniach sam z sobą w laboratorium Ciała , Oddechu i Umysłu. Gdy egzaminuję patrzę na jednocześnie prezentujących się kilka osób - "Całości" każda składająca się z Ciała, Oddechu i Umysłu jak sobie radzą w prezentacji formy (asan) i czym uczą (łagodnością?, agresją?, wigorem?, ospałością?, sercem?, siłą?, ze światłem?)?
Znam dwie definicje asany: Patańdżali w Jogasutrach mówi Sthira sukham asanam co tłumaczymy Asana jest stabilna, mocna i łatwa, łagodna lub pelniej: "asana jest doskonałą stabilnością ciała, zrównoważeniem rozumu i szczęśliwością duszy"
Ale definicja asany BKS Iyengara rozszerza naszą wiedzę jak praktycznie rozumieć czym jest asana: "Jest procesem pozycji (działania) i repozycji (uporządkowanie prowadzące do spokojnego odpoczynku) przez który następuje równoważenie odśrodkowego i dośrodkowego ruchu i Umysł osiąga stan spokoju". Podkreśla się tutaj to, że ruch który jest zrównoważony i bez zewnętrznych i wewnętrznych przeszkód ma jakość wyciszenia i stale płynie - możemy doświadczyć wtedy obfitości i witalności połączonych ze stabilnością i ześrodkowaniem, które utrzymują praktykującego w kontakcie z jego lub jej wewnętrznym "ja". To się może zdarzyć gdy obecność źródła świeci mocno.
Czy w warunkach sportowej rywalizacji, walki o punkty, prezentacji zewnętrznego "ja" "zawodnik jogi" jest w stanie wydobywać te przecież mało sportowe walory jak choćby zwrócenie uwagi na "obecność źródła, które świeci mocno"?
Wielu z nas praktykujących jogę nawet przez wiele lat mogło być pod wpływem owego "sportowego" podłoża u którego podstawy jest działanie a po latach nieraz odkrywamy dopiero przesunięcie się do stanu równowagi przez uporządkowanie prowadzące do spokoju(repozycja). Czy rywalizacja olimpijska (działanie) zbliży nas do "źródła" w nas?
Bardzo w to wątpię. Klimat szkoły jogi (laboratorium ciała, oddechu i Umysłu) czy klimat sali gimnastycznej, mistrzostw kraju, Olimpiady? To ty wybierasz!!! I w zaciszu domowym gdy sam stajesz na macie i na lekcji gdy obok ciebie "ćwiczy" kilkanaście czy kilkadziesiąt osób czy na warsztacie, na którym zdarza się, że jednocześnie praktykujesz wśród 50 do 100 osób - to decydujesz ty sam (sama) czy chcesz dotknąć tego czego nie mogą wyrazić słowa i czy stajesz się "mistrzem" panowania nad poruszeniami umysłu czy walczysz o medal, miejsce na podium, sławę, oklaski.

Jurek Jagucki

Komentarze artkułu " Joga na olimpiadzie". Fragmenty wypowiedzi nauczycili jogi z całej Polski. Pełna opinie już wkrótce.
Jurek Jagucki
(…) Jako osoba praktykująca nieprzerwanie ponad 25 lat jogę powiem Olimpiadzie "NIE"
Pamiętam swój udział w wielkim grupowym (było nas ok. 50 osób) pokazie dla widowni ponad 1000 osób w Cristal Palace w Londynie w 1994 roku podczas Europejskiej Konwencji Jogi Iyengara. Wykonałem tam pozycje o których wykonanie nigdy bym się nie posądzał (m.in. Raja Kapotasana), pamiętam kilkudniowy trening i mobilizację ale też cenę tej nadmiernej mobilizacji - uraz kolana dający mi dokuczliwości do dzisiaj. Mimo swoich już wtedy 13 lat z jogą nie ustrzegłem się chwili nieuważności - bo bardzo ważna była dla mnie "forma" - pokaz przed 1000 osobową publicznością, Guruji Iyengarem, mediami. Pamiętam też radość z tej prezentacji, oklaski i gratulacje - to jak bardzo chciałem dobrze "wypaść"
W jodze asana jest formą, a ciało instrumentem. Iyengarowie podczas lekcji zadają pytanie: "czy chcesz być w sali gimnastycznej czy w laboratorium ciała oddechu i Umysłu"? Dlaczego? (…)

Małgorzata Madej
(…) W jodze szukam spokoju, wyciszenia, ukojenia, wglądu w siebie, poznawania siebie. Wyścigów życiowych mam dosyć.
I to trzyma mnie przy praktyce jogi, to że nie potrzebuję się z nikim porównywać i udowadniać innym że lepiej od nich praktykuję.
Myślę, że to właśnie jest największym atutem jogi, "nie ściganie się" z drugim człowiekiem. Jeżeli przestanie To istnieć, joga stanie się zwykłą dyscypliną sportową jakich wiele. Ta piękna, subtelna, wewnętrzna praca nad sobą, nad swymi słabościami przestanie istnieć.
Myślę, że ci, którzy chcą by joga była jedną z dyscyplin sportowych nie rozumieją jej prawdziwej istoty, a ich praktyka jest jedynie fizyczna, bez zagłębiania się w swe wnętrze, w swój umysł i w swą duszę.
Ja na pewno takiej olimpijskiej jogi nie chcę.

Katarzyna Pilorz
(…) Starania o uczynienie jogi jedną z dyscyplin sportowych są prostą i nieuniknioną konsekwencją oddzielenia praktyki asan od pozostałych członów ośmiostopniowej ścieżki rozwoju duchowego. Zrobiliśmy to na Zachodzie naszymi własnymi rękoma. Być może dlatego, że taka jest natura ekstrawertycznego Zachodu, że łasy jest tylko na rezultaty dostrzegalne na zewnątrz. Rzecz w tym, że to, co dla nas stało się atrakcyjne jest efektem ubocznym z perspektywy pierwotnego przeznaczenia tych praktyk. A być może - chcielibyśmy się przy okazji również rozwinąć duchowo, tylko na drodze do przeszczepienia wyższych praktyk tak mocno osadzonych w umysłowości Wschodniej stoi różnica kulturowa - bariera w fundamentalnie innym niż nasze pojmowaniu konstytucji umysłu i miejsca jednostki w świecie? (…)

Ilona Konrad
Jeżeli joga stanie się dyscypliną olimpijską i doczekamy się medali za "psa z głową w dół" i siedzenie w lotosie, to już krótka droga do mistrzostw świata na przykład w medytacji, albo nawet w osiąganiu oświecenia samadhi. Już widzę wielkie telebimy, na których wyświetlany jest obraz mózgów podłączonych do elektroencefalografów, mierzących szybkość dochodzenia do stanu alfa lub teta. Jeżeli tą drogą zmierza fascynacja myślą i sztuką Dalekiego Wschodu, jaką niewątpliwie przeżywa świat - to boję się tego. Należy chyba już teraz zacząć chronić tę myśl, tak jak się chroni unikalną przyrodę i ginące gatunki. (…)

Magdalena Nowaczyk
(…) W Ashtanga jodze, którą praktykuję, istnieje 6 serii asan, które różnią się od siebie poziomem zaawansowania. Jednak sam Guru metody Sri K. Pattabhi Jois mawia, że pierwsza seria jest dla wszystkich, druga dla nauczycieli, a pozostałe dla demonstracji. Demonstracje w Ashtanga jodze są bardzo popularne i mają na celu zachęcić obserwatorów do praktyki. Sama chętnie biorę udział w prezentacjach, ponieważ wtedy uczniowie mogą łatwiej zrozumieć mnie jako nie tylko nauczyciela, ale także jako osobę praktykującą i ciągle się uczącą, która zmaga się, tak jak oni, z własnymi niedoskonałościami... Jeśli joga na olimpiadzie miałaby zadziałać właśnie na zasadzie takich zachęcających prezentacji i miałaby rozpalić chęć wykonania pierwszego "wejścia na matę", to może rzeczywiście nie jest to taki zły pomysł...
Osobiście jednak muszę przyznać, iż być może jestem w stanie intelektualnie zrozumieć ten pomysł, to sercem daleko jestem od takiego zrozumienia. (…)

Adam Bielewicz
(…) Ponieważ Joga ćwiczona na zachodzie nie ma korzeni sięgających kilku tysięcy lat, nie jest zakorzeniona w naszej kulturze, bywa wykorzystywana przez " innowacyjne" zachodnie umysły w sposób pozytywny, ale i negatywny - też dla robienia pieniędzy, (co zostało opisane w artykule) lub dla zaspokojenia czyjejś potrzeby wyróżnienia się, rywalizacji.
Istnieje wiele negatywnych skutków włączenia jogi do dyscyplin olimpijskich:
Idea jogi zostanie całkowicie wypaczona. Będą to zawody nie z jogi a jedynie ze sprawności wykonania kilku pozycji. Promowane tu będą osoby nad-elastyczne, które przez intensywny trening przygotowujący do olimpiady będą doprowadzały swoje i tak już wymagające wielkiej uwagi ciała do kalectwa. Sam znam kilka osób, które nadużywały swojej naturalnej nad-elastyczności i obecnie w wieku 30 lat mają potężne problemy zdrowotne, które leczą za pomocą jogi. Joga olimpijska będzie jogą niszczącą. (…)

Wiktor Morgulec
(...)Różnica pomiędzy jogą a akrobatyką, jest jak pomiędzy globusem i kulą ziemską. Z pozoru może się wydawać mniej wytrawnemu obserwatorowi (patrzącemu z daleka)- że wyglądają podobnie. Ale to tylko pozorne podobieństwo, złożoność dwóch tworów jest tak różna- że trudno mówić o jakimkolwiek podobieństwie. Takie same odczucie mam na temat robienia z jogi dyscypliny olimpijskiej. Jak ścieżka mająca prowadzić do stopniowego roztopienia ego ma być narzędziem rywalizacji, ambicji i dumy.
Joga to nie gimnastyczne wygibasy, to jedna ze ścieżek prowadzących do pozbycia się cierpienia. Cierpienia wynikającego z naszego pełnego pragnień i niechęci ego. Igrzyska to mega-mix spełnianych i nie spełnianych pragnień- gdzie tu miejsce na jogę ? Tu gdzie pojawiają się pieniądze duchowy aspekt każdej praktyki dewaluuje się - olimpiada to wielki biznes. Jogę ćwiczy coraz więcej osób i ktoś chce zrobić na tym interes. Kolejne kilka rolls royców, diamentowych zegarków- w imię aparigraha. Granica pomiędzy tym co właściwe, a co nie jest bardzo subtelna. (…)

Bartek V. Niedaszkowski
(…) Pomysł uważam za chybiony, wręcz absurdalny. Zawody sportowe mające wyłonić "najlepszego" w jodze to pogwałcenie zasad jej filozofii. Rywalizacja między zawodnikami w świetle jupiterów sprzeniewierza zasadę sattvy - to czysty rajas bez duchowych aspiracji. Każda rywalizacja, nawet olimpijska, prowadzi nieuchronnie do porównywania się z innymi, a to generuje takie negatywne emocje jak zazdrość i zawiść. Nie o to w jodze chodzi. Celem praktyki jogi jest samorealizacja duszy i jej połączenie z Absolutem. Jeżeli celem stają się tytuły i nagrody, to kończy się joga a zaczyna się gimnastyka akrobatyczna. Nazywanie tego typu aktywności ruchowej jogą, może zwiększy jeszcze bardziej zainteresowanie nią, ale niestety pogłębi też, i tak dużą, niewiedzę w tym temacie. (…)

Tomek Lis
Ten szalony pomysł budzi mój śmiech i współczucie z braku rozumienia czym jest joga i czemu ma służyć. Wszak istnieją juz dyscypliny takie jak gimnastyka akrobatyczna czy artystyczna i nic nie stoi na przeszkodzi, aby sobie sportowcy zrobili jeszcze jedną gimnastykę jogiczną :). Nazywać ją wprost JOGĄ to pogwałcenie wszelkich zasad dyscypliny duchowej i rozminięcie się z głównym celem jogi. Z całą pewnością Joga nie potrzebuje taniej reklamy i kolejnych słodkich opakowań w zachodnim konsumpcjonizmie.

Pełne wypowiedzi nauczycieli w następnych tygodniach.
A co ty sądzisz o tym pomyśle? - podyskutuj na forum
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Filozofia Jogi
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Filozofia Jogi
Inspiracje
Joga nie zabiera czasu, lecz go daje. - Ganga White
Słowniczek
Mudita

Mudita określa empatyczną, altruistyczną, najwyższą radość, radosne współczucie. Określenie pochodzi z języka pali Mudita jest czasem przedstawiana jako przeciwieństwo przyjemności czerpanej z czyjegoś nieszczęścia. Termin mudita jest często tłumaczony ogólnie jako "empatyczna" lub "altruistyczna" radość, przyjemność pochodząca z rozkoszowania się powodzeniem innych, w przeciwieństwie do...

Szukaj haseł na literę:
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
sklep
Wyszukiwarka Szkół Jogi

Partnerzy Portalu