Indie pędzą na zakupy
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Indie pędzą na zakupy

środa, 15 października 2008

Maciej Kuźmicz

- Hindusi wydadzą każde pieniądze na edukację i rozrywkę. Więc to będą sektory, które trzeba bacznie obserwować, bo to rozkwit biznesu będzie niespotykany. Można powiedzieć, że dziś Indie dopiero się budzą, dopiero sięgnęły do kieszeni...Trudno sobie wyobrazić co będzie, jak zaczną naprawdę na poważnie wydawać.(Maciej Kuźmicz)

W salonie samochodowym Mahindra and Mahindra przy Marine Drive od rana do późnej nocy jest ruch.
Trzaskają szklane drzwi, co chwilę ktoś wchodzi, ogląda katalogi, zagląda do wnętrza aut. Za oknami wystawowymi - jedna z najlepiej rozpoznawanych ulic w Bombaju, deptak Marine Drive.
W prawie czterdziestostopniowym upale kłębi się tam wielokolorowy tłum sprzedawców orzeszków, tragarzy z koszami na głowach, przechodniów.
W salonie jest przyjemnie chłodno, sprzedawcy się uśmiechają, a w oknie wystawowym stoi najnowszy krzyk mody motoryzacyjnej w Indiach.
To czarny Logan.

Na zakupy, żeby wydać

- Idą świetnie, po prostu rewelacyjnie. To solidne auta, z wyższej klasy, zapewniają dużo przestrzeni wewnątrz. Mają europejską skrzynię biegów i kosztują nie tak wcale dużo. Sprzedajemy średnio cztery sztuki dziennie, zainteresowanie jest spore. A przecież pierwsze dostawy do klientów będą dopiero za miesiąc, bo Logan to nowość na rynku - mówi Alpana Handore, sprzedawczyni. Logan to wspólne przedsięwzięcie hinduskiego potentata Mahindra and Mahindra i Renault. Teraz obie firmy wspólnie budują fabrykę za 900 mln dol. na południu Indii, w pobliżu Chennai.
Logan kosztuje 750 tys. rupii - czyli około 18 tys. dol. Dla przeciętnego robotnika to suma nieosiągalna - miesięcznie zarabia do 10 tys. rupii. Ale już dla nieźle zarabiającego menedżera to poważna oferta. Szczególnie że wsparta myślą techniczną z Europy, a to nadal w Indiach symbol jakości.
Już niedługo w Indiach rusza produkcja Mini, nowe modele ma wypuścić na hinduski rynek też Suzuki, w Indiach potęga. Inwestycje się opłacają, bo 60-proc. cła skutecznie zniechęcają każdego, kto chciałby sprowadzić sobie samochód z zagranicy.
Samochodów przybywa w tempie geometrycznym. Z powodu wiecznego korka z jednego końca 16-milionowego Bombaju nie sposób już przejechać na drugi koniec w ciągu dwóch godzin.
W 2010 r. wartość produkcji w sektorze motoryzacyjnym ma w Indiach sięgnąć 70 mld dol. A rynek i tak będzie nienasycony - bo na tysiąc Hindusów tylko siedmiu ma samochód. W 2010 ma to być 11.

Rozwój siedzi w kieszeni

Ekonomiści hinduscy zapytani o sekret wzrostu Indii bez wahania wskazują najpierw na sektor usług, który ciągnie gospodarkę - a zaraz potem na konsumpcję. W 9-proc. tempie rozwoju hinduskiej gospodarki portfele konsumentów mają poważny udział.
Hindusi w ubiegłym roku wydali ponad 408 mld dol. W porównaniu do innych Azjatów, np. Chińczyków, bardzo niewiele oszczędzają. W Indiach aż 68 proc. PKB to wydatki konsumenckie (w USA 71 proc.), a tylko 22 proc. - oszczędności gospodarstw domowych. W Państwie Środka wartość konsumpcji nie przekracza tymczasem połowy PKB!
- Wszystko wskazuje na to, że to właśnie konsumenci będą w najbliższym czasie w dużym stopniu odpowiadali za to, jak będzie się rozwijała gospodarka. Co więcej, w Indiach szybko rośnie klasa średnia, która powinna w najbliższym czasie robić największe zakupy w sklepach i salonach samochodowych. Poza tym pomaga nam demografia - mówi Vikram Bhalla, jeden z szefów Boston Consulting Group w Bombaju.
Trudno się z nim nie zgodzić - dziś co trzeci Hindus jest w wieku 20-35 lat. W sumie to ponad 325 mln osób. Ta armia potencjalnych konsumentów jest większa niż w znacznie ludniejszych Chinach. I szybko rośnie. W ciągu ostatnich dziesięciu lat ponad 350 mln Hindusów dołączyło do grupy, która ma co roku do wydania ponad 1000 euro. To już grupa, o którą mocno zabiegają globalne koncerny.
Ta armia wydaje na potęgę - tylko handel detaliczny w 2005 r. miał wartość ponad 230 mld dol. W 2010 Hindusi kupią towary za ponad 310 mld dol. Jak prognozują ekonomiści, w latach 2005-10 wartość zakupów dóbr trwałego użytku (telewizorów, pralek itd.) wzrośnie o 100 proc.!
Szał zakupów wywołany jest jednak nie tylko tym, że Indie się bogacą dzięki eksportowi usług IT. To również wynik otwarcia i liberalizacji rynków - dziś można kupić coraz więcej produktów, które wcześniej były nieosiągalne.
Do końca lat 80. w jednej z najludniejszych gospodarek świata dostępne były tylko trzy rodzaje samochodu osobowego; a i to po długim oczekiwaniu. Dziś salony samochodowe takie jak Mahindra and Mahindra otwierają się w coraz mniejszych miastach.
Nie wszystko da się sprzedać
Ale to, że globalne koncerny mają do podbicia ponad miliard konsumentów nie oznacza wcale, że w Indiach sprzedaje się łatwo. Oferta na ten rynek musi być bowiem dostosowana do lokalnych warunków znacznie bardziej niż w innych krajach.
- Kiedy producent chce wprowadzić na hinduski rynek nowy model samochodu, nie może zrobić tego ot, tak. Musi uwzględnić lokalne warunki, np. kiepskie drogi. Właśnie dlatego wielkim sukcesem jest model Ford Ikon, który reklamował się jako najwyżej zawieszony samochód osobowy w swojej klasie - mówi Vikram Bhalla z BCG.
Samochód musi mieć też specjalny, głośny klakson. Powód? W Indiach na drodze trąbi się bez przerwy i bardzo głośno, kierowcy używają klaksonu do sygnalizowania, że chcą wykonać manewr, np. skręcić - więc dobry klakson to warunek bezpieczeństwa.
Podobnie jest z butami sportowymi. Ktokolwiek zamarzy sobie obucie miliarda Hindusów, musi pamiętać, że gorący klimat i ulewne deszcze z nadejściem monsunu sprzyjają sprzedaży klapek oraz butów otwartych. A jeżeli już buty mają być sportowe, muszą też nadawać się do chodzenia na co dzień, bo w Indiach uprawianie sportu nie jest na razie tak popularne, żeby można było wprowadzać na rynek buty wyłącznie do tego celu.
Spore znaczenie ma kultura - ponieważ w Indiach wegetarianizm nie jest kwestią mody, ale często pochodzenia lub religii, restauracje sieciowe musiały zmienić menu - wyrzucić z niego wieprzowinę i wołowinę oraz wprowadzić więcej potraw wegetariańskich. Efekt? McDonalds oferuje kanapki z kurczakiem i dania z warzywami. O hamburgerach nikt nawet głośno nie mówi.
Natomiast jeżeli już jakiejkolwiek firmie uda się wejść na lokalny rynek i zapisać w pamięci konsumentów, może zacierać ręce i liczyć zyski. Tak było z Philipsem, który w Indiach jest obecny od lat.
- To przykład na to, jak marka może zacząć żyć własnym życiem. Żarówki Philipsa były i są tak popularne, że w sklepach do sprzedawcy bardzo często mówi się: "Daj mi dwa philipsy", a nie: "Dwie żarówki". Poza tym Philips jest przez Hindusów traktowany jak marka rodzima, pochodząca z Indii - mówi Vikram Bhalla z BCG.

To dopiero początek


Firmy zacierają ręce, bo rewolucja w handlu w Indiach dopiero nadchodzi. Na razie ponad 95 proc. całego handlu detalicznego jest w rękach małych, rodzinnych sklepikarzy. Sieci są właściwie nieobecne - Wal-Mart, największa sieć supermarketów na świecie, dopiero w Indiach raczkuje, i to z pomocą miejscowych partnerów. Centra handlowe dopiero powstają. Jeszcze pięć lat temu w miliardowych Indiach nie było praktycznie żadnego shopping-mallu!
Dziś te, które są, przynoszą kokosy. W Bangalore, stolicy firm informatycznych w Indiach, widać to najlepiej. Kiedy w sobotę lub niedzielę wchodzi się do Forum, pierwszego i największego centrum handlowego w tym mieście, napotyka się dziki tłum. Wszyscy kupują, jedzą, idą do kina na ostatnim piętrze sześciopiętrowego molocha. Sklepy? Wszystkie, które można znaleźć w USA w shopping-mallu: Tommy Hilfiger, Nike, Apple, Benetton, Swarovski, Wrangler. Wszędzie jest ścisk.
W ciągu najbliższych lat tylko inwestycje w sektorze handlu detalicznego mają sięgnąć 22 mld dol.
Zarobki młodych profesjonalistów rosną o 9-10 proc. rocznie (część z tych pieniędzy zjada inflacja, która wynosi ok. 6 proc. rocznie). - To jedna z najszybciej rosnących grup konsumenckich na świecie. Nie można jej nie zauważać. Dziś w Indiach jest około 160 mln telefonów komórkowych, za trzy lata ma być dwa razy więcej. Sprzedaż komputerów rośnie co roku o mniej więcej 20 proc. Jak tu pominąć Indie? - mówi Joydeep Bose, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Intela w Indiach. Amerykańska korporacja otworzyła w Bangalore jedno z największych centrów rozwoju na świecie i ma nadzieję, że w Indiach nie tylko będzie pracować nad swoimi produktami, ale chce tam sprzedawać coraz więcej swoich produktów. Ostatnio - przenośnego laptopa dla dzieci, który miałby służyć do nauki.
- Hindusi wydadzą każde pieniądze na edukację i rozrywkę. Więc to będą sektory, które trzeba bacznie obserwować, bo to rozkwit biznesu będzie niespotykany. Można powiedzieć, że dziś Indie dopiero się budzą, dopiero sięgnęły do kieszeni - mówi Bose.
Trudno sobie wyobrazić, co będzie, jak zaczną naprawdę na poważnie wydawać.

Artykuł pochodzi ze strony: http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34189,4105391.html
Wyszukiwarka Szkół Jogi

JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Styl Życia
Polecamy