Na planie Bollywood. Patrycja Pruchnik
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Na planie Bollywood. Patrycja Pruchnik

piątek, 30 kwietnia 2010

Patrycja Pruchnik

Po niespełna dwóch tygodniach zdążyliśmy się już na tyle przyzwyczaić do Indii, że uznaliśmy Mysore za nasz drugi dom. Joga wyznacza nam rytm dnia. O 7 rano praktykujemy asany z naszym młodym, 26 letnim nauczycielem Ashtanga Vinyasa Jogi Ajayem Kumarem. Następnie chodzimy na wykład z filozofii do 86 letniego BNS Iyengara, ucznia Krisznamachari, który mimo leciwego wieku, na twarzy nie ma ani jednej zmarszczki. Zdradził nam swoją tajemnicę. Młody wygląd pozwoliła mu zachować jedna z technik pranayamy, czyli sztuki oddychania, którą także próbujemy tutaj zgłębić. Popołudnia poświęcamy wyłącznie dzieciom. Chodzimy na basen, do ZOO, parków, bawimy się z hinduskimi dziećmi.

W dzielnicy, w której mieszkamy, Lakshmipuram poznali nas już prawie wszyscy. Dla Hindusów jesteśmy nie mniejszą atrakcją niż oni dla nas. Rodzina "białych" to tutaj rzadkość. Szybko okazało się, że zabranie ze sobą dzieci otwiera nam drzwi do ich serc oraz przeróżnych możliwości. Między innymi, dlatego mogliśmy na moment stać się np. "gwiazdami Hollywoodu". Gdy w Mysore kręcono film "PattintePalazhi" i potrzebowano aktorów - statystów z zachodu, najlepiej całej rodziny, zwrócono się właśnie do nas. Właściciel restauracji, w której często jadaliśmy obiady cały dzień podobno szukał nas, aby opowiedzieć o możliwości udziału w bollywodzkiej produkcji i zarobieniu przy tym równowartości połowy naszej miesięcznej opłaty za mieszkanie. Nieco zaskoczeni i rozbawieni propozycją, po chwili namysłu zgodziliśmy się. Zobaczyć bollywoodzki show-biznes od kuchni to nie lada gratka. Stwierdziliśmy, że taka okazja zapewne się już więcej nie powtórzy.

Przyczepy aktorskie

Następnego dnia o 7.30 rano przyjechał po nas specjalny samochód z przyczepą aktorską, który zawiózł nas na plan filmowy. Poczuliśmy się jak prawdziwe gwiazdy.
Zaraz po przyjeździe zaproponowano nam śniadanie. Jedliśmy je na dworze posługując się wyłącznie rękami (bez sztućców) wraz z reżyserem i bohaterami filmu. Ważne osoby przy można było łatwo rozpoznać po okularach - im ważniejsza persona, tym większe miała okulary. Całe szczęście, że też zabraliśmy je ze sobą, mogliśmy z nimi konkurować.

Główny bohater w filmie

Asystent głównego reżysera wyjaśnił nam szczegóły: mieliśmy zagrać siebie, tzn. zachodnią rodzinę, która najpierw targuje się i potem kupuje rzeźbę słynnej tancerki. Miała to być jedna krótka scena, sądziliśmy, że zajmie nam około 2 godzin. Jednak skończyliśmy o 16 po południu.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że ulubionym reżyserem asystenta był Krzysztof Kieślowski i zna wszystkie jego filmy. Sprawdziliśmy go, rzeczywiście opowiadał nam kilka filmów scena po scenie. Uświadomił nas, że słowo Bollywood nie odnosi się do wszystkich indyjskich produkcji filmowych. Każdy stan odmiennie nazywa swoje wytwórnie filmowe. I tak w stanie Karnataka mamy Kollywood, w stanie Tamil Nadu - Tollywood, w stanie, Kerala - Mollywood etc. Na Zachodzie znamy jedynie Bollywood, ponieważ ta wytwórnia jest po prostu największa. Zapytaliśmy go jak długo nagrywany będzie "nasz" film, okazało się, że całość zajmie im mniej więcej miesiąc. W Europie trudno sobie wyobrazić, aby jakikolwiek film nakręcić w jeden miesiąc.

Ekipa filmowa

Indie są krajem kontrastów. Z jednej strony kręcono komercyjną bollywodzką produkcję, z drugiej zaś główny reżyser podczas nagrywania zachęcał nas do odwiedzenia Ashramu w stanie Kerala, w którym mieszka wraz z rodziną oraz swoim guru.
Będąc najważniejszą osobą w filmie zaraz po aktorach ubrany był jak Indyjski święty - w białą szatę. Duchowość w połączeniu z indyjskim show biznesem. Pozostali upodobnili się do europejskich filmowców - czapeczki z daszkiem, spodnie "bojówki", apaszki i zakryte buty, które są tutaj rzadkością. Podczas kręcenia jednej małej sceny dookoła kręciło się około 100 osób. Nie wiem czy wszyscy byli potrzebni, w każdym razie każdy sprawiał wrażenie, że coś robi. Przykładowo dwie osoby dbały tylko o to, abym podczas kręcenia sceny miała ze sobą torebkę. Wszyscy, indyjskim zwyczajem chodziliśmy boso jedynie para głównych aktorów mogła chodzić w butach - on w białych skórzanych mokasynach z wielkim czubem, ona w szpilko - japonkach.

Gwiazda Bollywood

Główna aktorka - heroine, Meera Tasmin przechadzała się po planie niczym księżniczka. Nikomu nie patrzyła w oczy, zachowywała się jak wielka gwiazda. Miała wokół siebie wianuszek pomocników - jeden poprawiał jej włosy, drugi trzymał parasolkę, trzeci pudrował nosek. Nad wszystkim czuwała mama, która pilnowała jednocześnie całego interesu. Dowiedzieliśmy się, że w 2009 roku dostała główną indyjską nagrodę filmową, od tamtej pory czczona jest tutaj niemal jak bogini. Jako jedyna nie interesowała się nami specjalnie. Nie zasłużyliśmy nawet na jedno spojrzenie. Cóż, kim my skromna rodzina z Polski byliśmy w porównaniu z nią, gwiazdą przeszło miliarda ludzi.

O ile wokół hinduskich aktorów ciągle ktoś biegał, poprawiał włosy, o nasz wizerunek nikt zupełnie nie dbał. Nie zostaliśmy ani przebrani, ani uczesani, ani nawet upudrowani. Uznaliśmy to w duchu za spisek - chcieli pokazać jak my, "biali" wypadamy w porównaniu z nimi. A jak mieliśmy wyglądać po całym dniu spędzonym w upale, można sobie łatwo wyobrazić. Na planie nikt się nami zupełnie nie przejmował. Za to podczas przerw traktowano nas prawie jak głównych bohaterów.

Mimo, że cały ten "bollywodzki eksperyment" ostatecznie okazał się dość męczący stwierdziliśmy, że warto było spróbować. Poznaliśmy kilku ciekawych ludzi, zobaczyliśmy jak wygląda tutejszy show biznes, przyjrzeliśmy się z bliska kultowi gwiazd oraz, co nie bez znaczenia, spróbowaliśmy kilku wykwintnych potraw, jakich wcześniej nie mieliśmy okazji degustować.
Na koniec wreszcie zarobiliśmy trochę pieniędzy, z którymi później nasze dzieci robiły sobie zdjęcia - takie były z siebie dumne.

Zarobione pieniądze

CDN
Tekst i zdjęcia Patrycja Pruchnik

Wyszukiwarka Szkół Jogi

JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi
Styl Życia
Polecamy