Joga w Indiach 2011. Wyprawa z Akademią Asan. Wiktor Morgulec. Część IV. Bombaj, Puna.
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Joga w Indiach 2011. Wyprawa z Akademią Asan. Wiktor Morgulec. Część IV. Bombaj, Puna.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wiktor Morgulec

Akademia Asan zaprosiła polskich do Indii. 30 osobowa grupa jest pod opieką Justyny Wojciechowskiej, Wiktora Morgulec i Krzysztofa Stępnia, podróżnika. Po zwiedzeniu Delhi, Varanasi, Rishikesh odpoczęli na Goa. Kolejny, ostatni punkt wyprawy do pobyt w Bombaju i wizyta u Gurujego . Zapraszamy do lektury relacji Wiktora, opisującego z punktu widzenia organizatora tę wspólną podróż. Dziś część IV - Bombaj i Puna.

Afera bagażowa daje upust ogólnemu zmęczeniu Indiami. I to dopiero po przeszło 2 tygodniach - nieźle;-)
Grupy nie - jogowe potrafiły się pożreć i narzekać już od 2 dnia pobytu. Trzeba jakoś załagodzi ć sytuację. Modlimy się z Krzysiem, żeby hotel w Bombaju, który kosztuje zawrotną cenę 100 dolarów za pokój, za noc okazał się wart swojej ceny.

Na stacji Victoria w Bombaju część grupy zostaje z Krzyśkiem w pociągu i wysiada dopiero, kiedy zaczynają wsiadać hindusi i pytają czy oni jadą powrotem na Goa;-) Jesteśmy zmęczeni.

Bitwa z taksówkarzami, którzy próbują nam wkręcić 10 razy wyższe ceny niż to, co powiedzieli goście z hotelu. Nawet obecność policjanta parkingowego nie ostudza ich łgarstw. W końcu mamy info: zgodnie z taksometrem 16 rupii za 1km + 6 rupii za sztukę bagażu. Taksiarze chcieli po 200 rupii za 1km kursu. Nie znają hotelu, jadą na okrętkę, w końcu trafiamy pod hotel. Z zewnątrz wygląda ok. Bitwy z 9 taksiarzami ciąg dalszy - żądają większej kasy niż pokazują taksometry. W końcu dajemy jakiś tip - resztę załatwia manager hotelowy kwitując krótko: "taxi bastards".

Jest 6 rano, check-in mamy o 12.00. Manager daje nam 5 tymczasowych pięknych dużych pokoi. Jak na razie to najlepszy hotel, w jakim byliśmy - oddech ulgi. Kąpiemy się, śniadanie w stylu brytyjskim ( tościk z dżemem, omlet etc) na dachu. Humory lekko poprawiają się. Idziemy na spacer. Gorąc. Bombaj wygląda jak jakieś hiszpańskie miasto. Nie ma tuktów, czysto.

Krzysiek opowiada, idziemy do Gate of India i stateczku, który nas zabierze na Elephant Island, gdzie są stare jaskinie wykute w skale parę tysięcy lat temu przez mnichów.

Godzinna podróż w morskiej bryzie, pełen relaks. Na wyspie gorąco. Część osób chce jeść teraz, część później. Jakieś drobne przepychanki, w końcu połowa je teraz połowa później - sytuacja jest cały czas zagęszczona. Po kamiennych schodach otoczonych kramikami z pamiątkami na górę. Jaskinie ciekawe. Małpa kradnie jednej z uczestniczek napój z mango, odkręca korek i bezczelnie wypija na naszych oczach, siedząc na pobliskim dachu. Po godzinnym zwiedzaniu, powrót na stateczek, jakieś pomniejsze problemy z brakiem miejsc, sprawnie rozwiązane przez marynarzy - dostajemy plastikowe krzesełka. Godzina relaksu i z powrotem Gate of India.

Znowu zaczynają się narzekania, część chce na spacer, część do hotelu, ktoś na bazar, inni do kawiarni. Jedni chcą słuchać opowieści Krzyśka, inni narzekają na maxa.

W końcu ruszamy na przechadzkę po Bombaju - do pięknie oświetlonego dworca Victorii. Sytuacja w grupie jest napięta, jedni chcą szybciej, inni wolniej - każdy pretekst jest dobry.
W duchu modlę się o jakieś dobre, czyste miejsce na obiad, ale nic takiego nie widać. Czuję, że tylko to rozładuje napiętą atmosferę. W końcu pytam jakiegoś nobliwie wyglądającego jegomościa z teczką o dobrą restaurację w pobliżu, proponuje ….Mc Donalda. Tłumaczę, że nie jemy mięsa, że może być indyjska. Wskazuje mi jakieś neony po drugiej stronie placu. Idziemy. Shivala restaurant pure vegetarian - już połowa sukcesu, po schodkach na górę i wow. Czysta, zadbana przestrzeń, przeszklone drzwi, klimatyzowana sala i wybór wege potraw, jakie się chce. Kelnerzy śmigają w czystych wdziankach, managerowie sali przyjmują zamówienia bezbłędnie tłumacząc, co jest co.
Na stoły wjeżdżają przepiękne kolorowe posiłki, masala dosa, idli, sambar, przeróżne rodzaje palaków, koft i innych, mango lassi. Wreszcie atmosfera się rozluźnia, zapowiadamy się w lokalu na 9.00 rano na śniadanie i zadowoleni wracamy do hotelu.

Rano śniadanko w Sivali i wyruszamy autobusem do Puny. 5 osób zostaje w Bombaju, chorzy i maruderzy. Podróż mija szybko, klima w autobusie, humory dobre. Dojeżdżamy do Puny z lekkim opóźnieniem.
Krzyśka coś tknęło i zaczynamy wypytywać nie mówiącego po angielsku kierowcę o adres. Po chwili okazuje się, że jesteśmy pod ośrodkiem, ale…Osho. W karminowych powłóczystych ciuszkach śmigają przez bramki do wykrywania metalu stada natchnionych, podstarzałych białasów. Okazałe marmurowe budynki - powiew full wypasu. Słynny w niektórych kręgach i bardzo kontrowersyjny dla innych, popularny za życia Osho pozostawił flotyllę 40 Rolls Royców, okazałe centrum i nauki podszyte mottem: hulaj dusza piekła nie ma. Okazuje się, że do Instytutu Iyengara jeszcze 6 km w drugą stronę, udaje mi się w końcu dodzwonić do Instytutu, przekazuję słuchawkę kierowcy. Dojeżdżamy.

Na zewnątrz policyjna ochrona. W porównaniu z pełnym rozmachu i przepychu ośrodkiem Osho Instytut wygląda skromnie i przytulnie. Wita nas miła pani, z którą rozmawiałem przez telefon. Wchodzimy boso do środka. Po schodkach na górę, znajdujemy się w przestronnym holu, przy ścianach szklane gabloty z prezentami, nagrodami z różnych stron świata, stolik z pamiątkami. Jako, że grupa jest liczna, Guruji przyjdzie do nas i przyjmie nas tutaj. kupują książki, po chwili siadamy wszyscy na podłodze i krzesłach. Chwila ciszy, wypatruję człowieka, któremu tyle zawdzięczam, nauczyciela, którego nigdy nie widziałem na własne oczy, a dzięki któremu tak wiele się nauczyłem.

Wchodzi Iyengar. Gdybym miał określić go jednym słowem rzekłbym, jest wyrazisty. W posturze, wzroku nie widać blisko 100 lat. Krótko przedstawiamy naszą grupę i wręczamy z Justyną prezent. Guruji pyta nas, czy wszyscy praktykują nie jest jak sałatka, nie powinno się mieszać różnych elementów, różnych tradycji;-) Guruji podpisuje książki, które większość joginów zakupiła w sklepiku. Wyjmuję wydanie "Światła jogi" w twardej okładce, które przytargałem przez pół świata, w nadziei na podpis.
Po podpisaniu blisko 30 książek Iyengar pyta, czy mamy jakieś pytania. Jesteśmy trochę zaskoczeni.
Pada pierwsze pytanie: Czy praktykuje nadal asany? Odpowiedź jest twierdząca.

Ktoś pyta nie do końca jasno o związek praktyki asan z fizyczną aktywnością, nie zdąża dokończyć pytania, riposta jest natychmiastowa i miażdżąca: "Jeśli praktyka asan jest dla ciebie fizyczną aktywnością, to nic nie rozumiesz" - Iyengar odpowiada ostro, jednocześnie kąciki ust uśmiechają się figlarnie. "Poprzez obserwację ciała obserwujesz umysł - kontynuuje - pracując z ciałem pracujesz z umysłem. Jak można nazwać to fizyczną praktyką?"



Mimo szybkości i siły wypowiedzi, widać uśmiechające się miękko oczy, pozorna srogość połączona z płynącą z wewnątrz łagodnością. Odpowiedzi na kolejne pytania są, mimo swojej kategoryczności podszyte wyrozumiałością, i te śmiejące się oczy. Mimo to trochę spękali, z lwem nie ma żartów ;-)
Na pytanie o ulubiony owoc odpowiada, że nie ma, że nie wybiera, jest zadowolony z tego, co dostaje.

Jeszcze grupowe zdjęcie i powoli Guruji oddala się do siebie. To, co zapamiętałem to te śmiejące się oczy. Miła pani pokazuje nam salę do ćwiczeń, na której odbywa się praktyka własna. Sala jest dość niewielka, przyozdobiona mnóstwem zdjęć i ozdób, ale ma swój niepowtarzalny klimat. Wycofujemy się w ciszy, żeby nie przeszkadzać ćwiczącym. Wizyta dobiega końca. Żegnamy się, dziękujemy za ciepłe przyjęcie miłej Pani.


. Wychodząc z Justą witamy się i żegnamy zarazem z Geeta Iyengar siedzącą w pokoiku na podwórzu. Przyjechałem tu tak naprawdę powiedzieć: dziękuję.
Już w autobusie Dwie uczestniczki wycieczki mówią, że wychodząc z Instytutu widziały …

Jest późno, wracamy do Bombaju, od rana prawie nic nie jedliśmy. Kierowcy odradzają nam posiłek na stacji benzynowej i podwożą do jakieś dziury, wysiadam sprawdzić - wygląda to fatalnie. Wracam do autobusu żeby powiedzieć, że spadamy i dowiaduję się, że pracownicy "restauracji" na oczach naszej wycieczki właśnie zabili szczura. Jedziemy dalej, kierowca próbuje zatrzymać się w kolejnej dziurze - nie pozwalamy. Wiemy, o co biega - jak przywiezie wycieczkę do takiej restauracji - dostaje posiłek albo kasę. Na stacji benzynowej, gdzie jest wiele restauracji, nic nie dostanie.
Zatrzymujemy się w końcu na wielkiej stacji benzynowej. Znowu mamy szczęście pure vegetarian super wypasiona, klimatyzowana restauracja Puranmal z najlepszą selekcją słodyczy. Mała uczta i jedziemy do hotelu. Kierowca pędzi jak szalony. O 23 dojeżdżamy. 0 7.00 zbiórka, ostatni dzień - jedziemy do Global Pagody na przedmieściach Bombaju. Jestem bardzo ciekaw, jak to wygląda - byłem tu z rodziną 7 lat temu, jak prace były zaawansowane może w 1/3.
To największa na świecie konstrukcja ze sklepieniem bez żadnego podparcia zdolna pomieścić 10000 osoby znające technikę Vipassana uczonej wg przekazu S.N Goenki i gdzie odbywają się regularne 1 dniowe siedzenia i czasami specjalne 1 dniowe kursy.

Druga funkcja to zainteresowanie osób niemedytujących nauką Buddy, sama konstrukcja przyciąga codziennie tłumy turystów, które mogą zetknąć się w ten sposób z ideą czystej Dhammy ( uniwersalnego prawa natury )- nauczanej przez Buddę: uniwersalnej, niezwiązanej żadną religią, dającej rezultaty tu i teraz, prostej w przekazie, którą mogą praktykować osoby niezależnie od wyznania, koloru skory, pochodzenia.

Pagoda jest wierną kopią słynnej Swegadon Pagody z Birmy ( nieznacznie mniejsza i przede wszystkim pagoda w Rangunie jest pełna w środku, nie można wewnątrz niej Vipasssana.


Po Pagodzie oprowadza nas przewodnik, osoby nie-medytujące mogą zobaczyć wnętrze Pagody przez szybę z korytarza wiodącego wokół, środek jest przeznaczony wyłącznie do medytacji. Przy głównej Pagodzie znajdują się 2 mniejsze, w jednej jest sala medytacyjna dla 2000 osób, w drugiej pojedyncze cele medytacyjne dla 800 osób. Na niższym poziomie jest ekspozycja pokazująca życie Buddy w obrazkach, sala audiowizualna, gdzie można zobaczyć krótkie filmy dotyczące powstawania Pagody, nauk Buddy. Siadamy na moment - "sala audiowizualna made in India " trochę na wyrost - stojący w metalowej skrzynce telewizor i ryczące, trzeszczące niemiłosiernie mini głośniczki jak od komputera. Przypomina mi się pierwszy kurs Vipassany, na który trafiłem równo 10 lat temu w Nepalu, gdzie z równie trzeszczących głośniczków płynęły słowa Dhammy.

Całość projektu jest jeszcze niedokończona, trwają prace. Zaraz obok Pagody, u jej podstawy znajduje się centrum medytacyjne dla ok. 80 osób, gdzie odbywają się regularne 10 dniowe kursy medytacji.
Z drugiej strony poniżej Pagody jadalnia, gdzie w bardzo przystępnej cenie można zamówić posiłki.
Sklepik z książkami wydawanymi przez VRI Vipassana Research Institute.
Jemy posiłek i grupa wraca powrotem do centrum Bombaju.
Dwie osoby: Iza i ja - zostajemy na 1 dniowym kursie (ukończyliśmy wcześniej przynajmniej jeden 10 dniowy kurs - znamy technikę). Kurs zaczyna się o 11.00 i trwa do 17.00 - po raz pierwszy wchodzimy z Izą do środka Pagody.

Po kursie kupuję trochę książek -przydadzą się do naszej vipassanowej biblioteczki w Polsce i wraz z poznanymi na siedzeniu białasami: Brazylijczykiem i nauczycielką z Anglii wracamy do centrum Bombaju. Najpierw stateczek, potem moto riksza (wyścig), w końcu lokalny szybki pociąg podmiejski, odpowiednik berlińskiego S-bahnu.

Wysiadamy z Izą na Churchgate, pędzimy do hotelu, szybki przepak - książki ważą sporo, wyskakuję jeszcze na posiłek do Shivali. Obsługa poznaje mnie, błyskawicznie dostaje super Thali Special, zapowiadam, że wrócę. Ostatnie zakupy u handlujących na ulicy Tybetańczyków, kilo Gujaw dla Karoliny i do hotelu.

Jedziemy na lotnisko. Szybko minęło. W portfelu zostało trochę rupii -do marca;-)

Wiktor Morgulec

Wyjazd trwał od 22 listopada do 12 grudnia 2011

Następny wyjazd do Indii z Akademią Asan odbędzie się na wiosnę 2012.
Są 4 wolne miejsca zapraszamy! >>>> kliknij



Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Styl Życia
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi