Homo sedentarius, czyli po co ludziom siedzenie. Maria Nasiłowska
Kalendarium Wydarzeń
Bądź w kontakcie
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Informacje Specjalne

pokaż wszystkie

Informacje

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

pokaż wszystkie

Partnerskie szkoły jogi

Homo sedentarius, czyli po co ludziom siedzenie. Maria Nasiłowska

sobota, 14 czerwca 2014

Maria Nasiłowska

Ten artykuł jest kontynuacją artykułu Homo sedentarius, czyli po co ludzie wymyślili sobie asany.

Ale nie byle jakie …

Część II

"[…] jedynym zegarmistrzem w przyrodzie są ślepe siły fizyczne - choć działają w pewien bardzo szczególny sposób. Prawdziwy zegarmistrz przewiduje. Projektuje swoje kółka zębate i sprężyny, planuje połączenia między nimi odpowiednio do ich przyszłego zastosowania, jakie widzi w swojej wyobraźni. Natomiast dobór naturalny - odkryty przez Darwina ślepy, bezrozumny i automatyczny proces, o którym wiemy dziś, że stanowi wyjaśnienie zarówno istnienia, jak i pozornej celowości wszystkich form życia - działa bez żadnego zamysłu. Nie ma ani rozumu, ani wyobraźni. Nic nie planuje na przyszłość. Nie tworzy wizji, nie przewiduje, nie widzi. Jeśli w ogóle można o nim powiedzieć, że odgrywa w przyrodzie rolę zegarmistrza - to jest to ślepy zegarmistrz." Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz

Jak ustaliliśmy w poprzedniej część artykułu, nie wiadomo, dlaczego człowiek w pewnym momencie swoich dziejów rozpoczął egzystencję dwunożną. Wiemy natomiast, jakie ponosimy z tego tytułu koszty. Więc można zadać sobie pytanie, po co?
Czy nie lepiej i stabilniej było na czworaka? Co każe nam codziennie podejmować trud podnoszenia się na nowo?

Darwinizm (dzisiaj - neodarwinizm) widzi ewolucję jako ciąg przypadkowych zdarzeń, w wyniku których następują zmiany, a prawo do przetrwania ma tylko to co silniejsze, bardziej ekonomiczne i sensowne. Szukamy zatem racji ekonomicznej przyjęcia postawy dwunożnej - zdobywanie pożywienia, szybsze poruszanie, lepsze wykorzystanie kończyn (ręce mogą robić coś innego jednocześnie, gdy nogi się poruszają), ochrona przed palącym słońcem, itd. Wszystko to jednak jest jakieś naciągane, co raz obalane zresztą przez nowe teorie. Nadal niczego nie wiemy.

Okazuje się też, że samo utrzymanie wytworzonej mozolnie w toku ewolucji człowieka pionowej postawy ciała nie jest czynnością statyczną ani łatwą. Porządnie "wyprostowany" człowiek nie jest wcale prosty.

Zacznijmy więc od początku, z drugiej strony.

Na świat przychodzimy przekształcając się z postaci zwiniętej w brzuchu mamy do pionowej, coraz bardziej niezależnej. Aby tak się zadziało, musimy wykonać ogromną pracę, mało tego - taka praca trwa nieustannie przez całe życie. Jeśli następują w niej zbyt długie przerwy, przysiadamy na długo i byle jak, natychmiast pojawiają się mniej lub bardziej subtelne "kopnięcia" w postaci chorób i dolegliwości cywilizacyjnych.

Ontogeneza człowieka, czyli rozwój osobniczy, jest powtórzeniem filogenezy - rozwoju gatunkowego. Tak głoszą teoretycy ewolucji. Teoria, jak to teoria służy do racjonalizacji tego, czego nie pojmujemy. Jaka jest prawda - nie wiadomo. Tak czy siak, zauważa się bardzo istotne podobieństwa w obu procesach.

Prawidłowa anatomia człowieka charakteryzuje się tym, że człowiek będąc w pionie nie jest wcale prosty. Składa się z naprzemiennych krzywizn - pierwotnych i wtórnych. Pierwotne to te, z którymi przychodzimy na świat, wtórne to te, które wytwarzamy w procesie dochodzenia do postaci dojrzałej. Na starość często znowu zwijamy się w kłębek - zmniejszamy, garbimy, jakby zwijamy się w sobie. Zostają przeważnie te pierwotne krzywizny.

Ryc.1 Krzywizny kręgosłupa

W ontogenezie postać wczesna człowieka ma jedną dużą krzywiznę - zwinięcie w kłębek. Ślady zwinięcia pozostają na całe życie w postaci zaokrąglenia potylicy (tylnej części czaszki), górnych pleców (kifoza piersiowa), pośladków (kifoza krzyżowa) oraz pięt. Rozwijanie odbywa się poprzez wytwarzanie krzywizn wtórnych, kompensujących te zaokrąglenia. Kiedy leżąc na brzuszku zaczynamy zerkać za mamą unosząc ciężką głowę, tworzy się lordoza szyjna. Kiedy zaczynamy stopniowo gruntować swoją pozycję na dwóch nogach, powstaje lordoza lędźwiowa. Do około piątego miesiąca życia kręgosłup w tym odcinku jest wygięty do tyłu, około 13-tego miesiąca prostuje się, a w wieku 3 lat zaczyna tworzyć się wygięcie do przodu. Z czasem poprzez pracę mięśni nóg wytwarzają się łuki stóp, także jako krzywizna wtórna.

Ryc.2 Rozwój kręgosłupa człowieka

W rozwoju gatunkowym (filogenezie) zauważa się podobną zmianę. U czworonogów kręgosłup w odcinku lędźwiowym jest wygięty tak samo jak odcinek piersiowy - stanowi jeden łuk. W toku ewolucji człowiek utracił ogon, co istotnie wpłynęło na mechanikę pozostałych części kręgosłupa i fizjologię struktur dna miednicy. Utrata ogona jest jak bóle fantomowe po amputacji kończyny - nie ma czegoś ale jakby było, bo boli. W przypadku ogona, według niektórych badaczy (A. Rakowski), u człowieka przetrwał pierwotny odruch reakcji na stres przypominający podwijanie ogona u psa…

Ryc.3 Kręgosłup czworonoga

Wtórne krzywizny są zatem tym, co wytwarza dojrzałą postać człowieka. Ale to też właśnie wtórne krzywizny stanowią słabe ogniwa w anatomii człowieka. Jakby właśnie bycie człowiekiem, stawanie się nim, było trudne. I dolegliwości cywilizacyjne w układzie ruchu najczęściej pojawiają się właśnie w obrębie tych miejsc i to w wieku dojrzałym, kiedy powinny one być w pełni ukształtowane.

Siedzący tryb życia, w siedzeniu przewlekle byle jakim, wpływa fatalnie na wtórne krzywizny. Podkreślić należy, że chodzi o przebywanie w pozycji niższej niż stojąca i wyższej niż leżąca. Pozycję tę określa się jako siedzenie, ale funkcjonalnie należałoby ją określić jako leżenie na meblach.

Najistotniejsze jest, jak zwykle, to czego nie widać. Nie widać tego, co trzyma nasz tułów w pionie. To znaczy w siedzeniu byle jakim widać, bo jest to oparcie krzesła czy fotela. A to co powinno trzymać siedzącego w pionie (np. w trakcie medytacji) jest wtedy właśnie wyłączone - napięcie mięśni posturalnych, które można by nazwać powierzchownymi w ciele człowieka, oraz, a raczej najpierw, cylinder mięśni wewnętrznych stabilizujących dolną część tułowia, zarówno w staniu jak i w przyzwoitym siedzeniu.

Ryc. 4 Cylinder wewnętrzny mięśni stabilizujących dolna cześć tułowia

Do cylindra wewnętrznego należą, wielokrotnie opisywane (np. w tekście "Dno miednicy w jodze i w fizjoterapii część I"), mięśnie poprzeczne brzucha, przepona, mięśnie dna miednicy oraz mięśnie wielodzielne. Cały ten kompleks posiada pewien magiczny, chociaż "wrodzony" mechanizm. Jest on aktywizowany zanim pojawi się ruch w ciele angażujący bardziej powierzchowne struktury. Zjawisko to określane jest jako feedforward, czyli napięcie wyprzedzające. Jego zadaniem jest zabezpieczenie całego obszaru ciała na wysokości kręgosłupa lędźwiowego przed nieprawidłowym i szkodliwym ruchem. Badania dowodzą (artykuł "Rola mięśnia poprzecznego brzucha w treningu stabilizacji na podstawie aktualnej ewidencji naukowej … Praktyczna Fizjoterapia i Rehabilitacja, marzec 2013), że w przypadku osób z bólami odcinka lędźwiowego kręgosłupa czas aktywacji mięśni wewnętrznych, a szczególnie mięśnia poprzecznego brzucha jest opóźniony. Feedforward jest zaburzony.

Siedzenie przewlekle byle jakie, inaczej leżenie na meblach, nie aktywuje mięśnia poprzecznego brzucha , natomiast przeciąża kręgosłup lędźwiowy, który w efekcie wygina się w drugą stronę - wypukleniem do tyłu. Pojawia się zjawisko określane jako zniesienie lordozy lędźwiowej - wypłaszczenie dolnej części pleców.

Przyczyny tego zjawiska dopatrywano się także w praktyce jogi. Próbowano dowieść, że na skutek nieustannie powtarzanej przez nauczycieli komendy "pośladki w dół" w pozycjach stojących, dochodzi do wypłaszczenia lordozy lędźwiowej. Gdyby ludzie więcej czasu spędzali ćwicząc niż siedząc byle jak - może byłoby to możliwe.

Pozwolę sobie na wysunięcie hipotezy, że to nie joga "z pośladkami w dół" szkodzi. Ale, przyznać trzeba, że też i nie pomaga. Jeżeli wykonamy tę komendę starannie mięśnie pośladkowe wielkie (tak się nazywają! - "gluteus maximus"), należące do mięśni zewnętrznych, aktywizują się lub nawet napinają. To powoduje, że mechanizm ryglowania mięśni cylindra wewnętrznego nie włącza się, a może nawet i osłaba. Gdybyśmy w ten sposób funkcjonowali większość czasu lordoza wywłaszczyłaby się.

W niektórych pozycjach stojących, musimy jednak coś zrobić, aby nie przeciążać kręgosłupa lędźwiowego. Przy zastosowaniu odpowiednich komend (zob. tekst Dno miednicy w jodze i w fizjoterapii część II), pośladki nie ściągną się, natomiast włączony zostanie cylinder wewnętrzny mięśni. Podobne elementy spotykamy w treningu zwanym core stability.

Bardziej prawodpodobną przyczyną często spotykanego zjawiska zniesienia lordozy lędźwiowej jest przewlekłe siedzenie, a raczej, jak wspominano wyżej, leżenie na meblach, bez aktywności mięśniowej utrzymującej tułów w pionie. Problemów, schorzeń i wad dolnej części pleców jest wiele. Ale charakterystyczną postawą dzisiejszych czasów jest postawa określana jako swayback - "wiszące plecy". Cechami tej postawy są: przesunięcie miednicy do przodu, ustawienie miednicy w neutralnej pozycji lub w lekkim tyłopochyleniu, zniesiona lordoza lędźwiowa, przedłużona kifoza piersiowa oraz przeprost w stawach kolanowych. Dokładny opis tej postawy znajduje się w artykule "Postawa swayback. Ocena, analiza i terapia … Praktyczna Fizjoterapia i Rehabilitacja, marzec 2014)

Ryc. 5 Postawa swayback

Przeprost w stawach kolanowych, obecny w postawie swayback, według koncepcji Toma Myersa świadczy o nierównowadze pomiędzy krzywiznami pierwotnymi i wtórnymi. Według niego bowiem tylne ściany kolana należą do wtórnych krzywizn, znajdując się pomiędzy kifozą krzyżową i łukiem pięt. Ta koncepcja, jeśli się prześledzi tory ewolucji zarówno w filogenezie jak i ontogenezie, wydaje się dość dziwna. Bo przecież kończyny dolne człowieczka zwiniętego w kłębek przed urodzeniem są zgięte, czworonogi mają kolana stale zgięte.

Niektórzy badacze opisując postawę swayback wskazują na lekko zgięte kolana. Prawdopodobnie jest i tak i tak - wszystko zależy od właściwości osobniczych tkanki łącznej, trybu życia, charakteru, itd. Zarówno przeprost, jak i przeciążanie kolan w zgięciu, bez odpowiedniego zabezpieczenia, nie są dobre. Generalnie można powiedzieć, że kolana to dość kontrowersyjne miejsce. I chyba najbardziej problematyczne z całego układu ruchu, także dla joginów.

Ryc. 6 Staw kolanowy w dużym uproszczeniu

Ze względu na fakt, że przy przyjęciu pozycji wyprostnej (z czworonożnej) kolana u człowieka są dość istotnie obciążone, ich zdrowie zależy od równowagi struktur mięśniowo- powięziowych znajdujących się dookoła stawu kolanowego. Bardzo skompilowana budowa wewnętrzna tego stawu i złożony sposób eksploatacji przyczyniają się do powstawania bardzo licznych przeciążeń i kontuzji. Ale też kolana są tak skonstruowane, że zdrowie ich może zapewnić tylko ruch. Tylko w ruchu włącza się system odżywiania chrząstki stawowej. Równowaga wszystkich struktur mięśniowo-powięziowych przyczepiających się w okolicy kolana zapewnia prawidłowość tego ruchu. Chodzenie jest najlepszym środkiem profilaktycznym dla zdrowia kolan.

Zniesieniu lordozy lędźwiowej często towarzyszy zniesienie lordozy szyjnej - kręgosłup "się prostuje". Określenie to bywa synonimem poprawnego ustawienia ciała. Nic bardziej mylnego. Kręgosłup w całości dzięki swoim krzywiznom jest 17-krotnie bardziej wytrzymały niż gdyby był prosty.

Bezdyskusyjna jest rola krzywizn w amortyzacji wstrząsów, podobnie jak oddziaływanie łuków stóp. Ciekawe obserwacje poczyniono także w odniesieniu do roli krzywizn kręgosłupa dla lokomocji człowieka. Przednio-tylne krzywizny kręgosłupa przyczyniają się do bardziej ekonomicznego ruchu naprzód. Według tej teorii kifotyczno-lordotyczny kształt kręgosłupa działa jak przednio-tylny "resor piórowy" (czego to ludzie nie wymyślą…!), który raz jest ściskany raz rozciągany w poszczególnych fazach chodu.

Ryc. 7 Różnice sił działających na krążki międzykręgowe odcinka lędźwiowego w zależności od pozycji

Ze wszystkich pozycji ciała najbardziej przeciążające jest siedzenie byle jakie i dźwiganie ciężarów ze zgiętym kręgosłupem. Siedzenie byle jakie wpada w nawyk, a wiadomo jak to z nawykami "najpierw tworzymy je sami, potem one tworzą nas". Najczęściej takie siedzenie pozbawione jest naszej uważności, bo ta skupiona jest na tym, co mamy najczęściej przed oczami. Korzystając z wygodnych podpórek meblowych zastygamy na długi czas w formie najczęściej skulonej, jakby znowu zwiniętej. Nieruchomość takiej postawy charakteryzuje stan o parametrach: słabe krążenie, płytki oddech, skracanie tego co nie powinno być wydłużone, wiotczenie tego co powinno być naprężone. Energia zastyga, tamuje, gromadzi się, gęstnieje, gaśnie…

Siedząca, czy stojąca, prawidłowa pozycja ciała, poza pełnym relaksem, w rzeczywistości nigdy nie jest bezruchem. Łatwo się o tym przekonać, wystarczy "zatrzymać się" na chwilę w tadasanie. Niby nic, a po pewnym czasie nie jest łatwo. Postawa stojąca jest wynikiem bardzo intensywnej pracy ogromnej liczny mięśni posturalnych, narządów czucia głębokiego zlokalizowanych w torebkach stawowych, powięziach i więzadłach oraz narządów zmysłu. Stanie w równowadze, inaczej stabilność, jest w rzeczywistości nieustannym odzyskiwaniem równowagi. Równowagę tę określa się jako równowagę chwiejną. W prawidłowej pozycji siedzącej jest bardzo podobnie, tyle że trochę łatwiej.

Stan równowagi chwiejnej pojawia się także w każdej pozycji jogi. Asana - z definicji pozycja nieruchoma - jest w rzeczywistości stanem równowagi fizycznej osiąganej przez zrównoważoną pracę układu ruchu w przeróżnych konfiguracjach. Jest ich tak dużo, że każdy, nawet najmniejszy element tego układu porządnie pracuje.

Chwiejność jest cechą, dzięki której człowiek także porusza się. Bez chwiejności nie byłoby ruchu. Ruch człowieka - chód - jest najbardziej złożonym zadaniem ruchowym jakiego się uczymy od dzieciństwa. I tak naprawdę docenianym dopiero wówczas, kiedy chodzić nie możemy, albo kiedy w wyniku choroby lub wypadku musimy uczyć się tej czynności od nowa.

Ryc. 8 Cykl chodu

Można powiedzieć że chodzenie człowieka jest arcydziełem, do którego zdolności ma każdy ze swojej natury. Chodzenie właśnie jest jakby dalszym ciągiem hamowanych wychwiań postawy stojącej. Poprzez kontrolowaną utratę równowagi przesuwamy nasz organizm do przodu. Można powiedzieć, że chodzenie następuje w efekcie serii regularnych i skoordynowanych upadków, które są wyhamowywane poprzez drugą stronę ciała (drugą nogę, którą się podpieramy, żeby nie upaść). Wówczas powstając na niezauważalny ułamek sekundy, upadamy ponownie (na drugą nogę). W efekcie tych upadków i powstań następuje ruch. Gdybyśmy zatem nie upadali nie byłoby ruchu.

Myślenie abstrakcyjne, refleksja nad tym kim jestem i co ja tutaj w ogóle robię ( ;-) ), pojawiły się również w momencie przyjęcia postawy chwiejnej dwunożnej. Upadki stały się przedmiotem refleksji i motorem do rozwoju, nie tylko muskulatury ciała.

Ryc. 9 Początki refleksji

Teoria dezintegracji pozytywnej, której autorem jest polski psycholog kliniczny, psychiatra i filozof Kazimierz Dąbrowski, wskazuje właśnie na wielowymiarowe pojęcie upadków jako motor do rozwoju w sferze psychiki.

Według tej teorii, rozwój człowieka następuje na drodze dezintegracji aktualnego stanu osobowości i integracji na wyższym poziomie. Czynnikiem generującym rozbicie (dezintegrację) pierwotnych struktur są kryzysy, nerwice, załamania, itd. Bez nich rozwój człowieka zatrzymuje się na strukturach pierwotnych.
Rozwojem psychiki człowieka rządzi także ruch, który następuje na drodze upadków i powstań. I tak jak w chodzie, jeżeli po upadku nie zastąpi powstanie, upadek zakończy ruch, w rozwoju psychiki warunkiem rozwoju jest umiejętność powstania z kryzysu, integracji na poziomie wyższym.
Rozwój w jodze, tak samo nie polega na mechanicznym powtarzaniu i doskonaleniu asan. Ale na wykorzystaniu ich do pracy głębszej, do rozbicia stereotypu, skorupy, maski, które hamują rozwój. Asany są także tylko jednym z etapów praktyki jogi. Ograniczenie się do nich jest drastycznym zubożeniem jej dobrodziejstw. Profesor Kazimierz Dąbrowski zwraca uwagę na autopsychoterapię jako podstawowy czynnik w rozwoju człowieka. Kryzysy są drogowskazami rozwoju, ale warunkiem jego zaistnienia jest świadome działanie samego człowieka. Rolą psychoterapeuty jest pobudzanie i wspomaganie procesu rozwoju.
Tak samo praktyka jogi realizowana wyłącznie pod dyktando instruktora jest twórcza tylko w ograniczonym zakresie. W pewnym momencie powinna pojawić się praktyka własna i własne poszukiwania. Dokładnie ta sama zasada obowiązuje w fizjoterapii - nieporównywanie bardziej skuteczna jest terapia jeśli osoba czynnie zaangażowana jest w proces terapeutyczny. Bierne poddawanie się terapeucie przynosi gorsze efekty.

Ryc. 10 Wziąć stery w swoje ręce!

Opisując cechy moralne i społeczne człowieka na drodze rozwoju prof. Dąbrowski podkreśla rolę medytacji. Twierdzi, że zdolność do medytacji świadczy o powstawaniu osobowości. Medytacja "wyraża harmonizowanie się indywiduum na poziomie wyższym". Harmonizuje poziom biologiczny z wyższymi poziomami życia uczuciowego oraz "ucisza i pogłębia dramatyczność naszych przeżyć, związanych z rezygnacją z pewnych dotychczasowych wartości i skłonności na rzecz innych - wyższych w hierarchii rozwoju".

Medytacja wiąże się ze zdolnością do bycia w samotności. "Ludzie, którzy nie czują potrzeby samotności lub jej nie znoszą, wyrażają tą postawą całkowitą swą przynależność do sfery przeżyć zewnętrznych, zmysłowych i brak przygotowania do przeróbki wewnętrznej". Prof. Dąbrowski twierdzi za Dostojewskim, że "samotność w sferze psychicznej jest równie potrzebna, jak pożywienie dla ciała".

Joga ze swojej definicji ma za zadanie łączyć - "yuj" (judż) oznacza narzucane jarzmo, ale też połączenie, jedność, zjednoczenie. Praktyka pokazuje, że joga to w pewnym sensie połączenie człowieka z nim samym, z jego naturą, z tym czym jest naprawdę. Dzięki temu następuje rozwój, jako nieustające urzeczywistnianie się, czyli ewolucja.

"Joga powiedziałaby, że ta nieprzewidywalna różnorodność wyrasta z inteligentnej woli i życiowej siły natury, która pragnie uzewnętrznić się na coraz więcej sposobów /…/. Dla jogi kod zawarty w DNA nie jest jakąś nieuchronną, deterministyczną siłą. Jest deterministyczny na tyle, na ile jest nośnikiem minionej karmy. Lecz jest także wolą natury dążącej do wolności poprzez wyodrębnianie się. Na przykład szczególna osobliwość flądry, która ma dwoje oczu po jednej stronie głowy, leży na dnie morza i dla kamuflażu jest ciemnego koloru tylko po jednej stronie - nie jest rezultatem mutacji jako wybryku natury, lecz odpowiedzią flądry na wyzwanie, które stawia jej istnienie w świecie dla niej niebezpiecznym, odpowiedzią ożywioną od wewnątrz i kierowaną przez inteligencję na nieświadomym poziomie komórki" B.K.S. Iyengar, Joga światłem życia. Wewnętrzna podróż ku przemianie

Polecam do poczytania:

Dawkins R., Ślepy zegarmistrz, Warszawa 1997

Dąbrowski K., Trud istnienia, Warszawa 1975

Iyengar B.K.S., Joga światłem życia. Wewnętrzna podróż ku przemianie, Galaktyka 2005

Maria Nasiłowska - nauczycielka jogi, praktykuje od ponad 12 lat. Certyfikowany fizjoterapeuta uroginekologiczny . Prowadząc zajęcia łączy wiedzę fizjoterapeutyczną z mądrością jogi. Z tego połączenia powstał autorski program jogi w profilaktyce zaburzeń struktur dna miednicy, który realizuje na zajęciach jogi dla kobiet. Prowadzi także zajęcia jogi kręgosłupa, jako profilaktykę schorzeń układu ruchu człowieka. W swoich zajęciach wykorzystuje doświadczenia z uczestnictwa w zajęciach metody Feldenkraisa
http://www.cud-jogi.pl/
email: m.nasilowska@uw.edu.pl
Wyszukiwarka Wydarzeń

Organizujesz wydarzenie?
 Dodaj je do naszego kalendarza!

Zdrowie
Polecamy
JOGA SKLEP - Akcesoria do Jogi